wtorek, 26 lutego 2013

Trzydzieści cztery

Ronni
Każdy z chłopaków poszedł do siebie, a my zostaliśmy we trójkę. Postanowiliśmy, że pójdziemy do parku. Morgan nie odstępowała Louisa na krok.
- Tatusiu, tatusiu weź mnie na rączki.- prosiła mała. 
Louis nie mógł jej odmówić.Usiedliśmy ma jednej z ławek w parku, Morgan poszła się bawić na placu zabaw. Oparłam się o tors Louisa i patrzyłam jak moje maleństwo się bawi.
- Tęskniłem za wami.- powiedział Louis biorąc moją rękę.
- My za tobą też.
W ciszy patrzyłam w jego niebieskie oczy. Boże jak ja kocham tego człowieka. Podbiegła do nas Morgan.Wgramoliła się na kolana Louisa i jak najbardziej poważnie zapytała.
- Tatusiu a skąd się biorą dzieci?
Lou spojrzał na mnie zaszokowany, a ja na niego. Oboje nas zatkało.
- No wiesz Morgan... eee... na pewno muszą się bardzo kochać.- chyba szukał inspiracji bo rozglądał się po całym parku.- Córeczko chcesz waty?
Dobra, próbowałam zachować jakąś powagę, ale mina Morgan jak się zastanawiała nad tym co powiedział Louis była bezcenna.
- Ale ja kocham mojego króliczka i nie mamy dzieci.
- Widzisz kochanie, do tego musisz być starsza.
- Tatusiu, kupisz mi watę cukrową?- zapytała.
Louis z widoczną ulgą poszedł po watę. Pewnie jakby teraz poprosiła o słonia to też by jej kupił. Poszliśmy na obiad do pobliskiej restauracji i wróciliśmy na obiad. Morgan siedziała na dywanie w salonie i oglądała bajki, a ja i Louis leżeliśmy na kanapie. Co raz mój mąż całował mnie po szyji. Nagle podniósł się ze swojego miejsca, wziął mnie na ręce.
- Morgan oglądaj sobie bajeczki.- powiedział i zaczął wchodzić po schodach.
Położył mnie na łóżku w sypialni i zaczął całować. Oj ten mój Louis. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Tatusiu zadzwonisz po wujka Hallego?- zapytała Morgan, nie wchodząc do pokoju.
- Po co córeczko?
- Bo wujek Niall, mówił że jak będziesz niósł mamusię do pokoju, to trzeba zadzwonić do któregoś z wujków żeby mnie zabrał. To co zadzwonisz do wujka Hallego?
Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
Louis
Kiedy się uspokoiłem zadzwoniłem do Harry'ego, żeby przyjechał po Morgan bo ta się uparła. Kiedy Harry zabrał do siebie naszą córeczkę zadzwoniłem do Nialla.
- Powiesz mi coś ty nagadał dla Morgan?- zapytałem na wstępie.
- Ale o co chodzi?
- Wiesz, że ona mnie dzisiaj zapytała jak się dzieci robi?
- A o to. I wy pewnie mieliście zamiar jej to zademonstrować. Co wy byście beze mnie zrobili.
- Niall ty mnie lepiej nie wkurwiaj.- warknąłem do słuchawki.
- Stary idź sobie ulżyj a później dzwoń.
Miałem ochotę zabić tego blondynka. Wściekły się rozłączyłem. W salonie pojawiła się Ronni miała na sobie moją koszulkę. Zachłannie wodziłem wzrokiem od odsłoniętych nóg, przez jej już lekko widoczny brzuszek, do cwaniackiego uśmiechu na jej ustach. Ta kobieta była wyjątkowa i w każdym stopniu moja. Podszedłem do niej i wpiłem się w jej usta. Tym razem nikt nam nie przeszkadzał.
________________________________
Napisałam, i jestem z siebie dumna bo nawet nie jest taki zły. Mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego


czwartek, 21 lutego 2013

Trzydzieści trzy

Trzy rzeczy których potrzebuję do życia to: słońce, księżyc i Ty. Słońce za dnia, księżyc nocą, a Ty na zawsze.


Ronni

  Zaparkowałam pod domem, po drodze zrobiłam jakieś zakupy. Z reklamówkami pełnymi zakupów weszłam do środka. Upuściłam torby na ziemię kiedy zobaczyłam Louisa stojącego w przedpokoju. Wszędzie były świeczki, ale mnie tylko obchodził Louis. Nie byłam pewna czy jest on prawdziwy, podbiegłam do niego i się przytuliłam. Był prawdziwy.
- Louis.- westchnęłam zaciągając się jego zapachem. Tak to był on.
- Wszystkiego najlepszego kochanie.- powiedział całując mnie po włosach.
- Dziękuję.- wydukałam. Nie byłam pewna czy dziękuję za pamięć, czy za to że jest. 
Weszliśmy w głąb domu, wszędzie paliły się świeczki, w jadalni była ustawiona kolacja. Odsuną mi krzesło i sam usiadł na przeciwko.
- Sam to przygotowałeś?- zapytała próbując pysznej zapiekani.
- Chłopaki mi pomogli.- odpowiedział.
Zjedliśmy kolację ciesząc się swoją obecnością. Lou wstał od stołu i włączył muzykę. Podszedł do mnie i zaczęliśmy tańczyć w ryt muzyki. ciągle patrzyłam w jego niebieskie oczy. O Boże jak ja się za nimi stęskniłam. Zaczął śpiewać.

 
Jesteś w moich ramionach
Cały świat jest spokojny
Muzyka gra tylko na dwa
Tak blisko razem
Tak blisko by czuć, że żyjemy
Życie toczy się dalej
Romantyczne sny zatrzymają się
Więc ofiarowuję moje pożegnanie i nigdy nie wiedziałe
Ża tak blisko było czekanie, czekanie tutaj z tobą
I teraz zawsze wiem
Wszystko czego chciałem to trzymać cię
Tak blisko
Tak blisko do osiągnięcia tego słynnego happy endu
Prawie wieżąc, że to nie było udawane
I teraz jesteś przy mnie i patrzę, jak daleko zaszliśmy
dotychczas jesteśmy tak blisko
Jak mógłbym stawiać dniom bez wyrazu
Jesteśmy tak blisko
Do osiągnięcia tego happy endu
Prawie wierząc, że to nie było udawane
Śnijmy dalej wiedząc, że jesteśmy
Tak blisko
Tak blisko
I nadal tak daleko
Muzyka grała od początku, ale bardziej byłam skupiona na tych jego delikatnych ustach zachłannie całujących moje. Ciche westchnienie wydobyło się z moich ust. Pocałunek się pogłębiał, czułam jak językiem muska moje podniebienie. Jego ręce z mojej tali przeniosły się na mój tyłek. Podniósł mnie do góry, a ja owinęłam nogi wokół jego pasa. Zaniósł mnie do sypialni, ciągle mnie całując. Jęknęłam kiedy postawił mnie na podłodze i odsuną. Przez głowę zdjął swoją koszulkę i znowu namiętnie wpił się w moje usta. Nasze ciuchy walały się po całej sypialni a ja się wiłam pod jego dotykiem. Zamknęłam oczy i napawałam się wszystkimi doznaniami.
Obudziłam się wtulona w Louisa. Było mi bardzo dobrze w jego ramionach. Louis przyglądał się mi stęsknionym spojrzeniem.
- Długo nie śpisz?- zapytałam.
- Troszeczkę.- odpowiedział dając mi całusa w nos.
- Kochanie głodna jestem.- powiedziałam, a on tylko się uśmiechną i wstał z łóżka. Z przygryzioną dolną wargą patrzyłam jak się ubiera. 
Poszłam jego przykładem, wstałam z łóżka i pomaszerowałam pod prysznic. Gorąca woda przyniosła ulgę moim nieco zbolałym mięśniom, nie żebym się uskarżała. Wykąpana ubrałam się w czystą, koronkową bieliznę, miętowe rurki i koszulkę w paski <klik>. Wysuszyłam włosy i zebrałam je w kok. Zeszłam na dół, Louis smażył naleśniki w samych bokserkach. Przytuliłam od tyłu. 
- Kocham cię.- szepnęłam. 
Lou odwrócił się do mnie i delikatnie musną moje usta. Zarzuciłam ręce na jego szyję i odwzajemniłam pocałunek. Oderwaliśmy się do siebie po kilku chwilach bo naleśniki zaczęły się palić. Ze śmiechem usiadłam do stołu. Kilka minut później przede mną stał talerz pełen naleśników. Zabrałam się za jedzenie, Louis uparł się i zaczął mnie karmić. Co raz nasz posiłek przerywał namiętny pocałunek. Te wspaniałe chwile przerwało wtargnięcie chłopaków do naszego domu. Morgan i dziewczyny też przyszły. Mała na widok Louisa od razu promiennie się uśmiechnęła. Wyrwała swoją małą rączkę z dłoni Harry'ego i podbiegła do Louisa. Przytuliła się do jego nóg. Lou podniósł małą, która objęła go za szyję swoimi raczkami.
- Tatusiu, wróciłeś.- powiedziała.
- Przecież obiecałem szkrabie.- stwierdził Lou całując ją w nosek.
________________________________________
Jak się państwu podoba. Gdyby nie taka jedna, która mnie bardzo, ale to bardzo dopingowała w życiu tak szybko bym go nie napisała. Podziękowania dla mojej kochanej Sky fall girl. Mile widziane komentarze i do następnego.

środa, 20 lutego 2013

Zwiastun

Moja kochana Sky fall girl zrobiła dla mnie piękny zwiastun. Zapraszam do obejrzenia. Mile widziane komentarze. Ja osobiście uważam, że jest zajebiście dobry proszę dla was LINK. Zapraszam do obejrzenia. Nowy rozdział już jutro.

wtorek, 19 lutego 2013

Trzydzieści dwa

Ronni
Przyszedł czas pożegnania, Morgan płakała ja też miałam ochotę. Louis podszedł do małej i mocno ją przytulił.
- Tatusiu nie jedź, nie zostawiaj mnie.- powiedziała chlipiąc.
- Szkrabie ale ja was nie zostawiam, wrócę niedługo.- stwierdził. Pocałował Morgan w czoło i dał ją Harry'emu.
- Będę tęsknić.- powiedzieliśmy jednocześnie.
Patrząc w jego niebieskie oczy, złamał się i zaczęłam płakać. Wtuliłam się w niego chowając głowę w jego piersi. Podniosłam ją do góry, one też miał łzy w oczach. Louis zachłannie wpił się w moje usta jakby miał to być nasz ostatni pocałunek. Wywołano ich lot. Lou jeszcze raz musną moje usta, przytulił Morgan i razem z chłopakami poszli do samolot. Mała przytuliła się do mnie. Z dziewczynami patrzyłyśmy jak odchodzą. Z ochroniarzami wróciłyśmy do domu. 
 Miesiąc później
Rozmowy przez telefon nam nie wystarczały, chociaż rozmawiałam z Louisem praktycznie całymi dniami to i tak cholernie mi go brakowało. Miałam dzisiaj wizytę u lekarza. Wstałam z łóżka i odsłoniłam okno. Jak fajnie, że był już kwiecień. Poszłam pod prysznic, wzięłam szybka kąpiel i ubrałam się w jeansy i jasny sweter. <klik>. Wysuszyłam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Poszłam obudzić Morgan. Jak weszłam do pokoju dziewczynka bawiła się ze swoim króliczkiem nazwał go Lu.
- Mała trzeba się ubierać.- powiedziałam do córki. Spojrzała na mnie swoimi mokrymi od łez oczkami.- Słoneczko co jest?- zapytałam podchodząc do niej.
- Ja chce do tatusia.- powiedziała wtulając się we mnie.- On mnie już nie kocham prawda?
- Morgan nawet tak nie myśl. Tata cię kocha, tylko teraz jest w pracy. Nigdy więcej tak nie mów.- powiedziałam patrząc w jej zielone oczka.- Rozumiesz tatuś cię kocha.
- Rozumiem.- powiedziała i otarła swoje łzy wierzchem dłoni.
- No to chodź pójdziemy się ubierać.
Louis
To chyba był najgorszy miesiąc w moim życiu. Wszyscy chodziliśmy przygnębieni, każdy z nas był duchem w Londynie. Spojrzałem na kalendarz był 19 kwietnia. Za trzy dni Ronni skończy 26 lat. Poszedłem do Paula.
- Lou co się stało?
- Ja muszę polecieć do Londynu.- odpowiedziałem.- Ronni ma urodziny, tęsknię za nimi.
- Dobra ale tylko na parę dni 24 macie mi się stawić w LA.- powiedział po dłuższej chwili namysłu. Polecicie po jutrzejszym koncercie.
- Dzięki idę powiedzieć chłopakom.- wyszedłem z pokoju naszego menadżera i skierowałem się do naszego wspólnego.- Chłopaki!!- krzyknąłem.
- Co?- zapytali patrząc na mnie.
- Wracamy na kilka dni do Londynu.- odpowiedziałem.
wspólnie zaczęliśmy wariować z radości.
- Muszę zrobić niespodziankę Ronni bo w poniedziałek ma urodziny.- powiedziałem siadając na kanapie.
- Dziewczyny nam pomogą.- stwierdził Liam.
Dwie godziny później mieliśmy opracowany plan niespodzianki.
Ronni
Niechętnie wygrzebałam się z ciepłej pościeli. Spojrzałam na zegarek, było po jedenastej. To se pospałam. Morgan spała obok mnie. Wstałam i poszłam pod prysznic. Z zacisza mojej łazienki wyrwał mnie mój telefon. W samiutkim ręczniku poszłam odebrać bo myślałam że to Lou. Jeszcze dzisiaj nie dzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz i się rozczarowałam dzwonił mój wujek.
- Cześć wujku.
- Cześć Ronni, chciałem ci złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin.
- Czyich urodzin?
- No twoich, Ronni dzisiaj 21. To znaczy, że jestem pierwszy?
- Tak wujku.- odpowiedziałam. Louis nie mógłby zapomnieć o moich urodzinach.
- Lou do ciebie jeszcze nie dzwonił?-zapytał
- Nie, pewnie odsypia po koncercie. Wujku ja kończę, bo Morgan już wstała.
Rozłączyłam się, kilka łez popłynęło z moich oczu. Lou by nie zapomniał, on nie zapomina.Wróciłam pod prysznic. Postałam jeszcze chwilę pod ciepłą wodą, dokładnie się wytarłam i ubrałam się w jeansy, szarą koszulkę na ramiączkach i koszulę w kratę <klik>. Obudziłam Morgan i poszłam robić śniadanie. Chwilę później, w kuchni pojawiła się roześmiana dziewczynka.
- Wszystkiego najlepszego mamo.- powiedziała przytulając się do moich nóg.- Mam dla ciebie prezent.
Morgan podała mi białą kartkę z rysunkiem. Mała też bardzo lubiła rysować. 
- Dziękuję córeczko.- powiedziałam przytulając małą.-To co śniadanko?
- Tak.- ucieszyła się. 
Nałożyłam na jej talerzyk naleśnika i polałam go bitą śmietaną. Sama też zabrałam się za jedzenie.
- Mamo chodź pojedziemy do cioci.- poprosiła mała.
- Dobrze, już dobrze.- zgodziłam się.
Pojechałyśmy do Dan. U przyjaciółki siedziały Pezz, Juli i Victoria. Dziewczyny złożyły mi życzenia. Zbliżał się wieczór, byłam nieco zmęczona.
- Morgan wracamy do domu.- powiedziałam.
- Mamusiu mogę zostać u cioci, proszę.- spojrzała na mnie błagalnie.
- Musisz się pytać cioci.
- Ciociu mogę zostać, proszę.- tym razem zwróciła się do Dani.
- Oczywiście.- mała najpierw przytuliła mnie, a później Dani i z Vanessą pobiegła się bawić.
Poszłam się ubrać, pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do domu.
__________________________________________
Kolejny za nami, na prawdę ciężko mi się go pisało. Napisałam wam wcześniej więc dodaję. Mile widziane komentarze

czwartek, 14 lutego 2013

Trzydzieści jeden

Louis
Cały zespół został wezwany na naradę. Pilną naradę, tak to określił Paul. Każdy z nasz grzecznie się pojawił.
- Chłopaki, bo szykuje się wam trasa.- powiedział.
- Na ile?- zapytał Liam.
- Pół roku.- odpowiedział menadżer.
- Chyba sobie żartujesz. Nie zostawię Pezz samej na tak długo.- pierwszy zaczął protestować Zayn.
- Zgadzam się z Zaynem. Nie mam zamiaru zostawić na pół roku Ronni i Morgan. Na pewno nie teraz i na tak długo.
- Podpisaliście kontrakt, nie ma żadnego ale za miesiąc wyruszacie.
- Paul gówno mnie obchodzi kontrakt. Nie mam zamiaru nigdzie jechać, nie kiedy Ronni jest w ciąży.- wściekły wyszedłem z biura.
Bez żadnego celu chodziłem po parku. Jeszcze wszędzie było pełno śniegu. Jak mam powiedzieć, że wyjeżdżam na pół roku? Jak mam przetrwać te pół roku, jeżeli ja paru godzin nie mogę wytrzymać bez nich. Kiedy zaczęło się robić ciemno wróciłem do domu. Morgan oglądała bajkę, a Ronni była w kuchni.
- Louis to ty?- zapytała.
- Tak to ja.- wszedłem do kuchni i mocno ją przytuliłem.
- Harry dzwonił parę godzin temu i pytał się czy wróciłeś. Co się stało?- zapytałam lustrując mnie swoimi zielonymi oczami.
- Mamy trasę.- odpowiedziałem.
- To jeszcze nic strasznego.- stwierdziła.
- Na pół roku.- dodałem.
- Pół roku.- powtórzyła.
Łzy zaskrzyły się w jej oczach. Odsunęła się ode mnie.
- Lou zajmij się Morgan.- powiedziała i wyszła z kuchni. Poszedłem za nią do przedpokoju. Nakładała kurtkę i buty.
- Ronni, gdzie idziesz?- zapytałem łapiąc ją za rękę.
- Pomyśleć.- odpowiedziała i wyszła.
Wszedłem do salonu i przyglądałem się mojej córeczce jak bawiła się ze swoim króliczkiem. Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczkami.
- Tatusiu wróciłeś.- ucieszyła się. Postawiła króliczka na dywanie i podbiegła do mnie.
- Tak szkrabie wróciłem.
Ronni
Szłam prosto przed siebie. Myśl, że on wyjeżdża na tak długo była boląca. Moje nogi doprowadziły mnie do domu Daniell i Liama. Musiałam z kimś pogadać, podeszłam i zapukałam. Otworzył mi Liam.
- Wiesz?- zapytał.
- Tak wiem.- powiedziałam i weszłam do ich domu. Dani siedziała smutna na kanapie. Ona była w takiej samej sytuacji.
- Ronni, ja nie chcę, żeby oni wyjeżdżali.- powiedziała.
- Ja też, ale taka ich praca. Nic na to nie poradzimy.
Dwa tygodnie później
Harry i Juli przyspieszyli ślub. Plus był tego taki, że chociaż na zdjęciach nie będę miała dużego brzuszka. Z Daniell pomogłyśmy się jej wyszykować. Juli miała piękną suknię. Założyła białe szpilki. Miała lekko spięte włosy. Kiedy panna młoda była gotowa ja poszłam się ubrać w moją sukienkę. Założyłam do niej miętowe szpilki. Moje brązowe loki zostawiłam rozpuszczone. Pojechałyśmy do kościoła. Byłam świadkiem. Słuchałam jak ślubują miłość i przypomniało mi się jak ja i Louis staliśmy w tym samym kościele.
- Ja Louis William Tomilnson biorę Ciebie Weroniko za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Ja Weronika Rosati biorę Ciebie Louise za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Ocknęłam się ze swoich kiedy Harry i Juli się całowali. Przyłączyłam się do gości bijących brawo. Poczułam jak Louisa złapał mnie za rękę jak wychodziliśmy z kościoła za młodymi.
- Przypomina ci to coś?- zapytał Louisa.
- Tak.- odpowiedziałam.
Harry porwał na ręce Juli i zaczął się kręcić wokół własnej osi. Wszyscy sypaliśmy w młodą parę ryżem.
____________________________________________
Jak się wam podoba, bo nawet. Mile widziane komentarze i do następnego

niedziela, 10 lutego 2013

Trzydzieści

Ronni
Poranne mdłości to coś czego z chęcią uniknęła bym uniknęła. Siedzę na zimnych płytkach w łazience z głową opartą o tors Louisa. 
- Trzeba wstać z tej podłogi bo zaraz Morgan się obudzi.- powiedziałam.  
- Okej.- zgodził się ze mną.
Louis jako pierwszy podniósł się z podłogi i wyciągną w moim kierunku rękę. Pomógł mi wstać z ziemi. On poszedł zrobić śniadanie, a ja pod prysznic. Owinięta w ręcznik, poszłam do garderoby po ciuchy. Ciemne jeansy, szara bluzka i pomarańczowy sweterek <klik>. Wróciłam do łazienki i się ubrałam. Na dole w kuchni siedziała już Morgan i zajadała się płatkami.
- Co dzisiaj masz w planach?- zapytał Louis.
- Dzisiaj z Juli wybieramy suknie ślubną.- odpowiedziałam nalewając sobie do kubka kawy.
- Ronni tobie nie wolno.- upomniał mnie Louis zabierając kubek z czarną cieczą.
- Louis, proszę cię oddaj moją kawę.- zażądałam.
- Nie, nie wolno ci pić kawy.
Z rezygnacją usiadłam na krześle obok Morgan i zaczęłam jeść kanapki. Louis nalał mi soku pomarańczowego. 
- Nie bądź na mnie zła.- poprosił, jak tu się gniewać na niego jak patrzy na ciebie tymi niebieskimi oczami.
- Nie jestem.- uśmiechnęłam się do niego.- Na pewno dacie sobie radę?- zapytałam bo Louis miał zostać z małą
- Nie pierwszy raz z nią zostaję i damy radę.
- To dobrze będę wieczorem.- stwierdziłam. 
Pocałowałam Morgan w czółko, a Louisa w usta i wyszłam. Autem pojechałam do domu Hazzy. Weszłam bez pukania co było moim błędem. Przyszła para młoda namiętnie się całowała w salonie.
- Ja nie chcę wam przeszkadzać, ale jesteśmy umówione z Daniell.- powiedziałam.
Zakochańce od razu się od siebie oderwali. Spojrzeli na mnie zaszokowani, a ja po prostu zaczęłam się śmiać. Poszłam do kuchni zostawiając ich samych. Nalałam sobie kawy. Usiadłam na jednym z wysokich stołków. Do kuchni weszła Juli.
- Sorki.- powiedziała.
- Ja rozumiem.- posłałam jej szeroki uśmiech.- To co jedziemy?- zapytałam.
- Tak. 
Pojechaliśmy jeszcze po Daniell i Victorię, a później szukać sukni dla Juli i od razu dla nas.
- Tylko żadnych bufiastych i samo stojących.- postawiła warunek Juli.
- Oczywiście, to przecież ma być twoja suknia ślubna nie nasza i ty ją wybierasz.- zaśmiała się Dani.
Parę godzin spędziłyśmy na łażeniu po sklepach, aż w końcu każda z nas miała odpowiednią sukienkę. 
______________________________________________
Dzisiaj taki krótki, ale mam nadzieję że się wam spodoba. Miłego czytania i do następnego. Mile widziane komentarze.
PS. Chciałabym zaprosić was na bloga, którego prowadzę wraz z Sky fall girl Uprowadzone. Mam nadzieję i to też wam przypadnie do gustu.

środa, 6 lutego 2013

Dwadzieścia dziewięć

Ronni
- Będziemy mieli drugie dziecko?
- Tak.- zachłannie wpił się w moje usta.
- Morgan nie patrz.- usłyszałam rozbawiony głos Harrego. Oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam na moją córeczką stojącą w progu. Wielki uśmiech gościł na jej twarzy i oczy świeciły radością. Dziewczynka była oczkiem w głowie każdego, a w szczególności Louisa.
- Tatusiu, patrz co mam.- powiedziała wyciągając w naszym kierunku malutkie rączki.- Wujek mi kupił.- oznajmiła z dumą. 
Dzisiaj Morgan kończyła pięć lat. W malutkich rączkach byłam mała włochata kulka, która okazała się być króliczkiem. Spojrzałam na Harry'ego, który patrzył na mnie przepraszająco.
- Wiesz, że nie umiem jej odmawiać.- powiedział
- Tatusiu ładny prawda?- zapytała domagając się uwagi ze strony Louisa.
Mój mąż wziął małą na kolana i uważnie przyglądał się zwierzątku. Króliczek był biały z beżową plamką na głowie.
- Ty podzielisz się z króliczkiem pokojem, a ja marchewkami.- stwierdził czule gładząc Morgan po głowie.
- Dobrze tatusiu, a mamusi czym będzie się dzielić?- zapytała przenosząc swoje błękitne oczka na mnie.
- Ja...- udawałam zamyślenie-... tobą szkrabie.- oznajmiłam. - Trzeba się szykować bo zaraz będzie reszta.
Króliczek został na kolanach u Lou, a ja z Morgan na rękach poszłyśmy się szykować. Mała założyła zieloną sukieneczkę z falbankami. Poczesałam ją i mała poleciała do taty. Sama się przebrałam w kremową sukienkę <klik>. Poprawiłam brązowe włosy i zeszłam na dół. Wszyscy praktycznie już byli. Morgan była zadowolona, cały czas w centrum uwagi. Siedzieliśmy przy stole z rodzicami.
- Kiedy planujecie drugie dziecko?- zapytała mnie mama. Louis spojrzał na mnie ja na niego.- Morgan jest już duża i przydało by się jej rodzeństwo.
- Mamo.- jęknął Louis.
- Co synku, fajnie by było mieć jeszcze jednego wnuka.- powiedziała a ja się zaśmiałam.
- Dzisiaj jest chyba nie tylko dzień spełniania marzeń Morgan.- powiedziałam.- Lou może im powiemy.- mój mąż kiwnął głową.- Więc, no będziecie znowu dziadkami.
- O no to gratuluję, a co na to Morgan?
- Jeszcze nie wie, że będzie miała rodzeństwo.- odpowiedział Louis.
Mój mąż kładł właśnie Morgan spać. Za chwilę zacznie opowiadać bajkę, mała miała skwaszoną minę.
- Dostałaś wszystko to co chciałaś?- zapytał.
- Nie.- odpowiedziała.
- A czego nie dostałaś?- zapytał zaszokowany.
- Nie dostała braciszka.- powiedziała smutna.
- Wiesz na braciszka będziesz musiała jeszcze trochę poczekać, na razie mieszka u mamy w brzuszku.- wyjaśnił jej Lou. Patrzyła na niego zaciekawiona.
- W brzuszku u mamusi?
- Tak, ty też tam mieszkałaś.
- A kiedy będzie mieszkał z nami?
- Za parę miesięcy.- odpowiedziałam.
- Fajnie, bo ja chce mieć braciszka.
_________________________________________________
Oto pierwszy rozdział drugiej części. Wiec za bardzo tęskniłam za tym opowiadaniem i takim oto sposobem zaczęłam pisać drugą cześć. Nie wiem ile będzie miała rozdziałów, ale mam nadzieję że cieszycie się tak jak ja. Do następnego. 
PS. Dodałam nowych bohaterów.

wtorek, 5 lutego 2013

Część druga

Więc będzie część druga, nowy rozdział pojawi się niedługo 

piątek, 1 lutego 2013

Epilog

Miłość to nie pluszowy miś, ani kwiaty. To też nie diabeł rogaty. Ani miłość kiedy jedno płacz a drugie po nim skacze. Miłość to żaden w film w żadnym kinie, ani różna całusy małe duże. Al miłość, kiedy jedno spada w dół, a drugie ciągnie je ku górze.

Stoję przed oknem z kubkiem herbaty w ręku i patrzę na miasto na mój piękny Londyn. Myślę o swojej przeszłości. Kto by pomyślał, że przez pięć lat wszystko może ulec tak drastycznej zmianie. Czuję Jego ręce oplatające mnie w pasie i przyciągające mnie do siebie z tą dobrze mi znaną delikatnością, ciepły oddech na mojej szyji. Odwracam się i widzę niebieskie oczy wpatrzone we mnie z wielką miłością, która nie zmieniła się od pięciu lat. Czuje jak z mojej tali Jego ręce wędrują pod mój sweter, jak usta urządzają sobie wędrówkę po mojej szyji. Dzięki tym ustom, tym dłoniom, dzięki niemu całemu moje życie nabrało kolorów, sensu, który straciłam po śmierci rodziców. 
- Nad czym myślisz kochanie?- zapytał mnie Louis.
- Nad nami, nad tym co było.- odpowiedziałam.
- Było, teraz jesteś ty, ja i Morgan.- stwierdził całując mnie w usta.
- No właśnie Louis, ja ci muszę coś powiedzieć.
- A to nie może poczekać?- zapytał podnosząc mnie. Instynktownie owinęłam nogi wokół jego pasa. Kubek z herbatą został na parapecie. Po chwili leżałam na łóżku, a Louis ściągał ze mnie sweter.
- Nie może.- odpowiedziałam na zadane wcześniej pytanie. Z cichym jękiem oderwał się od mojej szyji i spojrzał na mnie.- Louis będziesz tatą.
- Jestem tatą.- stwierdził.
- Kochanie, ja jestem w ciąży.
- Proszę powtórz.- poprosił.
- Ja jestem w ciąży.- zrobiłam to o co prosił. Ze śmiechem patrzyłam na jego minę. 
- Będziemy mieli drugie dziecko?
- Tak.- zachłannie wpił się w moje usta.

Tak skończyła się moja historia. Mam czteroletnią córkę, wspaniałego męża i przyjaciół. Daniell urodziła też córeczkę, moją chrześniaczkę Vanessę. Harry planuje ślub z Juli, Zayn i Pezz spodziewają się synka, a Niall jest ślepo zakochany w Victori, kelnerce z Nandos.


The End

________________________________________________
I jest epilog, trochę mi smutno, że to już koniec. Bardzo polubiłam pisać dla was. To mam do was taką prośbę. Czy każdy z was mógłby zostawić po sobie komentarz wystarczy mi zwykła minka chcę wiedzieć ile osób to czytało.








Clary G internetowy spis