sobota, 9 marca 2013

Trzydzieści dziewięć

Ronni
Spacerowałam po parku. Od trzech tygodni nie rozmawiałam z Louisem. Od Harry'ego wiedziałam, że nie tylko ja kiepsko znoszę tą sytuację.
- Harry, ja chciałabym mu wierzyć, ale nie mogę.- powiedziałam.
Przyglądałam się jak moja córeczka bawi się na placu zabaw. Czerwcowe słońce mocno grzało. Odwróciłam się na chwilę.
- Wiem Ronni, ale mogłabyś z nim porozmawiać, one się zmienił. Tęskni za tobą.
- Ja też tęsknię, ale nie mogę.- kilka łez spłynęło po moich policzkach. 
- Mamo.- usłyszałam jak moje dziecko mnie woła.
Odwróciłam się, ale nie mogłam znaleźć jej wzrokiem. Trochę się przeraziłam.
- Ronni, boisz się mu znowu zaufać.
- Harry nie mogę znaleźć Morgan.- powiedziałam.
Obeszłam już cały plac zabaw. Nigdzie nie było mojej córeczki.
- Ronni spokojnie może się gdzieś chowa.- próbował mnie uspokoić.
- Morgan.- krzyknęłam.
Miałam najgorsze przeczucia. Chciałam zobaczyć jak wychodzi zza jakiegoś drzewa z uśmiechem, ale tak się nie stało.
- Harry jej nigdzie nie ma. 
- Rozłącz się i zadzwoń na policję.- powiedział.
Zrobiłam tak jak kazał. Pół godziny później siedziałam na ławce z Daniel i któryś raz z rzędu powtarzałam całą sytuację.
- Zdarzyło się coś dziwnego? Jakieś głuche telefony, a może ktoś pani groził.
- Josh.- powiedziałam po cichu.
- Słucham?
- Biologiczny ojciec Morgan, dzwonił do mnie kilka razy. Groził mi, że pożałuję. Myślałam, że to tylko groźby bez pokrycia. Jeżeli to on. O Boże moja mała córeczka.- zaczęłam płakać.
Dan odwiozła mnie do domu, pojechała tylko po Vanessę do swoich rodziców. Siedziałam na dywanie w salonie i płakałam. Do domu ktoś wszedł, byłam pewna, że to Daniell więc nawet nie pofatygowałam się podnieś zapłakanych oczu. Poczułam mocny uścisk i znajome perfumy. Nie miałam siły go odpychać, potrzebowałam tego, potrzebowałam jego. Posadził mnie sobie na kanapie i kołysał w tył i przód, tak zawsze uspokajał Morgan. Zaniosłam się jeszcze głośniejszym szlochem.
Louis
Z dnia na dzień było coraz gorzej, żałowałem, że w ogóle poszedłem do tego cholernego klubu. Dzięki Harry'emu widziałem co się u nich dzieje. Wszedłem do jego pokoju kiedy usłyszałem.
- Rozłącz się i zadzwoń na policję.
Przyjaciel odwrócił się i mnie zauważył. Strach był w jego oczach.
- Harry co jest?- zapytałem.
- Morgan.- wydukał.
- Co z Morgan?
- Zniknęła.
- Ku*wa co?- zapytałem nie zważając na język.
- Zniknęła, bawiła się na placu zabaw i zniknęła.
- Harry dzieci od tak nie znikają.- zauważyłem poddenerwowany.
- Myślisz, że nie wiem. Jedź do niej wytłumaczę Paulowi i przyjedziemy.
Wsiadłem w pierwszy samolot do Londynu i po jakiejś godzinie byłem już na miejscu. Taksówka pojechałem do domu. Ronni siedziała skulona na podłodze. Podszedłem do niej i przytuliłem. Nie odepchnęła mnie, tylko mocniej przytuliła. 
- Wszystko będzie dobrze.- powiedziałem, chyba też dla siebie.
- To Josh, on dzwonił do mnie.- powiedziała.
- Czemu mi nie powiedziałaś.
- Bo najpierw zadzwonił tylko raz, później znowu, ale to wszystko się skomplikowawszy. Nie chcę, żeby ona płaciła za moje błędy.
- Nic jej się nie stanie, znajdę sukinsyna i nauczę go, żeby nie wpie*dalał się w nasze życie.- powiedziałem wściekły. Jak on śmiał grozić mojej rodzinie.
Trzymałem ją dalej i nie miałem zamiaru puszczać, do domu wparowali wszyscy, nawet Paul.
- Wiecie coś?- zapytał Harry.
- Nie.
Godziny mijały a my siedzieliśmy w tym salonie. Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Przecież to moje dziecko, moja mała córeczka i jest teraz w rękach tego popie*dolonego człowieka. Wstałem z kanapy, Ronni spojrzała na mnie czerwonymi oczami.
- Nie mogę. Dorwę skurwiela sam, pożałuje tego.
Założyłem kurtkę, chłopacy spojrzeli na mnie i jakby się nad czymś zastanawiali.
- Sam nie pojedziesz.- stwierdził Malik.
- Co wy zamierzacie zrobić?- zapytała Pezz
- To co powinna zrobić policja.- stwierdził Harry.
- Nie wydurniajcie się, wszyscy martwimy się o Morgan, ale nie powinniście nic robić na własną rękę.- stwierdziła Daniell patrząc na Liama który też się ubierał.
- Nie będziemy siedzieć bezczynnie.- stwierdził.
- Nigdzie nie jedziecie.- odezwała się Ronni.- DO listy osób, które straciłam nie chcę dopisać i was. Więc radzę posadzie wasze nadgorliwe tyłki na tej kanapie i czekajcie. 
Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Louis proszę zostań. 



Trochę namieszałam, ale mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. Obiecuję, że nikomu krzywd nie zrobię słowo harcerza ( między nami nigdy nie byłam harcerzem) Mile widziane komentarze i do następnego.

8 komentarzy:

  1. Ja wiem, wszystko wiem :) Dlatego też jestem szczęśliwa. Szkoda że porwał Morgan przykro mi...dobra wczoraj mi było przykro hehe. Super

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty! Mam nadzieje ze szybko znajda Morgan a Lou i Ronnie sie pogodza:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale namieszałaś! Rozdział jest świetny... Ciekawe co zamierza zrobić 1D...

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny :] dzieki za powiadomienia ;* - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej musza ja znaleźć ! albo wiesz zaufam twojej wyobraźni mam nadzieje ze kolejny bedzie niedługo ;) Zapraszam do sb po krótkiej przerwie http://caroline1881.blogspot.com/ .

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale się narobiło. Mam nadzieję, że znajda ją. Biedactwo.
    Po za tym rozdział jak zawsze świetny.
    Czekam na nn i zapraszam do siebie na nowy

    http://1d-give-love-to-work.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. O cholercia. No to namieszałaś, faktycznie. Mam nadzieję że szybko ją znajda a tego łajdaka zamkną i znowu wszystko wróci do normy:) Pozdrawiam Asiek:*

    OdpowiedzUsuń
  8. O ku*wa. Ja pie*dole. Jak ten sku*wiel mógł porwać Morgan.
    Mam nadzieję, że szybko się ułoży.
    Ciekawe co zrobi 1D.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam.
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń

Clary G internetowy spis