Ronni
Wyjechali. Dni zlewają się ze sobą. Z każdym dniem tęsknie coraz bardziej, nie tylko ja jestem na wyczerpaniu. Zamknęłam oczy i napawałam się dźwiękiem jego głosu. Chociaż tyle mogłam.
- Ronni ty mnie wcale nie słuchasz.- zaśmiał się Louis. Kochałam ten dźwięk.
- Słucham, ale nie wiem o czym gadasz.
- Ronni co ja mam z tobą zrobić?
- Na pewno coś wymyślisz.- stwierdziłam, uśmiechając się pod nosem.
- Kocham cię i tak bardzo za wami tęsknię.
- My za tobą też. Morgan namalowała ci mnóstwo obrazków, a i chce drugiego króliczka, żeby były małe króliczki. Obraziła się na mnie, bo powiedziałam, że jej nie kupie.
- Jesteś straszną matką.
- Louis.- upomniałam go.
- Ja przecież tylko żartuję.-powiedział.- Dasz mi z nią porozmawiać?
- Jasne.
Podałam telefon Morgan i poszłam szykować obiad. Słyszałam jak mówi:
- Tatusiu no proszę.
Chwilę porozmawiali, ale Louis musiał kończyć. Mój telefon leżał na blacie w kuchni, a ja szykowałam obiad bo miały przyjść do nas dziewczyny. Nagle zaczął dzwonić telefon. Byłam pewna, że to Louis więc odebrałam bez patrzenia.
- Już się stęskniłeś?
- Za tobą suką, nie ale musisz pożałować, że mnie zostawiłaś.- usłyszałam głos, który miałam nadzieję, że opuścił moje życie.
- Josh.- wydukałam przestraszona.
- Boisz się i dobrze.- zaśmiał się do słuchawki.- Pożałujesz.- powiedział i się rozłączył.
Odłożyłam telefon na blat, w pierwszej chwili chciałam zadzwonić do Louisa, ale się powstrzymałam. Stałam oparta o blat i próbowałam się uspokoić.
Miną kolejny miesiąc, dzisiaj miałam umówioną wizytę u lekarza, podrzuciłam Morgan do Daniell i pojechałam do lekarza. Moja przyjaciółka strasznie dziwnie się zachowywała. Czekałam na swoją kolej, wzięłam do ręki gazetę. Spojrzałam na pierwszą stronę gazety. Łzy momentalnie zebrały się z moich oczach. Na pierwszej stronie było zdjęcie Louisa, z jakąś blondynką, a pod spodem pytanie.' Czyżby młody piosenkarz miał dość ustatkowanego życia?' Odłożyłam gazetę, chciałam wyjść ale przyszła moja kolej. Nic mnie nie cieszył, ciągle myślałam dlaczego? Moje serce było roztrzaskane na miliony kawałków.
- Ma pani synka.
Nie ucieszyło mnie to. Nawet nie wiem jak dojechałam do domu Daniell. Chyba było widać po mnie, że coś jest nie tak.
- Wiedziałaś?- zapytałam.
- O czym?
- O artykule, o Louise.
- Tak, Ronni Liam mówił że to jakaś fanka i po prostu głupi moment w którym ktoś zrobił zdjęcie.
- Nie chcę tego słuchać.- warknęłam.- Zostaniesz z małą muszę coś zrobić.
- Tak, ale Ronni co ty chcesz zrobić.
- Muszę to wyjaśnić.
Pojechałam do domu, wzięłam kilka rzeczy, zarezerwowałam sobie bilet do Nowego Jorku i poleciałam. Przez osiem godzin lotu beczałam. Nie mogłam sobie wyobrazić, że mój Louis mógł zrobić coś takiego. Taksówką pojechałam do hotelu. W holu hotelu było pełno dziennikarzy. Przedostałam się jakoś do recepcji.
- Dzień dobry w jakim pokoju znajdę Louisa Tomilnsona?
- A kim pani jest?
- Jego żoną.- odpowiedziałam.- Jeszcze.- spojrzała na mnie z politowaniem.
- W pokoju 217, na trzecim piętrze.
- Dziękuję.
Poszłam do windy, stałam na przeciwko pokoju i słyszałam jak Paul na niego się darł.
- Co ty sobie wyobrażasz? Masz rodzinę, a odstawiasz takie numery.
- Ona zaczęła się do mnie przystawiać, i w tym momencie ktoś zrobił to zdjęcie. Nigdy nie zdradziłbym Ronni.
Łzy znowu zebrały mi się w oczach, nie chciałam tu być. Chciałam odwrócić się na pięcie i schować się w domu, w Londynie tam gdzie nikt by mnie nie znalazł, ale na korytarzu pojawił się Harry.
- Ronni?- zdziwił się.- Ty już wiesz?
Pokiwałam twierdząco głową. Harry podszedł do mnie i przytulił. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
- Ja mu nie wierzę, chociaż chcę.- powiedziałam.
- Nie było mnie wtedy w klubie, więc nic nie wiem.
Z pokoju Louisa wyszedł Paul. Spojrzał na mnie zaszokowany. Po chwili w drzwiach pojawił się winny mojego stanu.
- Ronni?
- Tak, a co może spodziewałeś się tamtej blondynki?
- Ronni ja nic nie zrobiłem, ona sama...
- W nigdy nie jesteście niczemu winni. Będziesz miał syna.- powiedziałam, odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
Od paru godzin byłam już w Londynie, opierałam się plecami o drzwi łazienki i płakałam. Chciałam zapomnieć, chodź na kilka chwil, ale nie mogłam. Nie chciałam uciekać się do tego sposobu. Louis ciągle do mnie dzwonił, nie mogłam słuchać jego wyjaśnień. W palcach trzymałam obrączkę, przyglądałam się połówce serca. Tak bardzo pragnęłam, żeby to był zwykły sen. Koszmar z którego mogłabym się obudzić.
Wyjechali. Dni zlewają się ze sobą. Z każdym dniem tęsknie coraz bardziej, nie tylko ja jestem na wyczerpaniu. Zamknęłam oczy i napawałam się dźwiękiem jego głosu. Chociaż tyle mogłam.
- Ronni ty mnie wcale nie słuchasz.- zaśmiał się Louis. Kochałam ten dźwięk.
- Słucham, ale nie wiem o czym gadasz.
- Ronni co ja mam z tobą zrobić?
- Na pewno coś wymyślisz.- stwierdziłam, uśmiechając się pod nosem.
- Kocham cię i tak bardzo za wami tęsknię.
- My za tobą też. Morgan namalowała ci mnóstwo obrazków, a i chce drugiego króliczka, żeby były małe króliczki. Obraziła się na mnie, bo powiedziałam, że jej nie kupie.
- Jesteś straszną matką.
- Louis.- upomniałam go.
- Ja przecież tylko żartuję.-powiedział.- Dasz mi z nią porozmawiać?
- Jasne.
Podałam telefon Morgan i poszłam szykować obiad. Słyszałam jak mówi:
- Tatusiu no proszę.
Chwilę porozmawiali, ale Louis musiał kończyć. Mój telefon leżał na blacie w kuchni, a ja szykowałam obiad bo miały przyjść do nas dziewczyny. Nagle zaczął dzwonić telefon. Byłam pewna, że to Louis więc odebrałam bez patrzenia.
- Już się stęskniłeś?
- Za tobą suką, nie ale musisz pożałować, że mnie zostawiłaś.- usłyszałam głos, który miałam nadzieję, że opuścił moje życie.
- Josh.- wydukałam przestraszona.
- Boisz się i dobrze.- zaśmiał się do słuchawki.- Pożałujesz.- powiedział i się rozłączył.
Odłożyłam telefon na blat, w pierwszej chwili chciałam zadzwonić do Louisa, ale się powstrzymałam. Stałam oparta o blat i próbowałam się uspokoić.
Miną kolejny miesiąc, dzisiaj miałam umówioną wizytę u lekarza, podrzuciłam Morgan do Daniell i pojechałam do lekarza. Moja przyjaciółka strasznie dziwnie się zachowywała. Czekałam na swoją kolej, wzięłam do ręki gazetę. Spojrzałam na pierwszą stronę gazety. Łzy momentalnie zebrały się z moich oczach. Na pierwszej stronie było zdjęcie Louisa, z jakąś blondynką, a pod spodem pytanie.' Czyżby młody piosenkarz miał dość ustatkowanego życia?' Odłożyłam gazetę, chciałam wyjść ale przyszła moja kolej. Nic mnie nie cieszył, ciągle myślałam dlaczego? Moje serce było roztrzaskane na miliony kawałków.
- Ma pani synka.
Nie ucieszyło mnie to. Nawet nie wiem jak dojechałam do domu Daniell. Chyba było widać po mnie, że coś jest nie tak.
- Wiedziałaś?- zapytałam.
- O czym?
- O artykule, o Louise.
- Tak, Ronni Liam mówił że to jakaś fanka i po prostu głupi moment w którym ktoś zrobił zdjęcie.
- Nie chcę tego słuchać.- warknęłam.- Zostaniesz z małą muszę coś zrobić.
- Tak, ale Ronni co ty chcesz zrobić.
- Muszę to wyjaśnić.
Pojechałam do domu, wzięłam kilka rzeczy, zarezerwowałam sobie bilet do Nowego Jorku i poleciałam. Przez osiem godzin lotu beczałam. Nie mogłam sobie wyobrazić, że mój Louis mógł zrobić coś takiego. Taksówką pojechałam do hotelu. W holu hotelu było pełno dziennikarzy. Przedostałam się jakoś do recepcji.
- Dzień dobry w jakim pokoju znajdę Louisa Tomilnsona?
- A kim pani jest?
- Jego żoną.- odpowiedziałam.- Jeszcze.- spojrzała na mnie z politowaniem.
- W pokoju 217, na trzecim piętrze.
- Dziękuję.
Poszłam do windy, stałam na przeciwko pokoju i słyszałam jak Paul na niego się darł.
- Co ty sobie wyobrażasz? Masz rodzinę, a odstawiasz takie numery.
- Ona zaczęła się do mnie przystawiać, i w tym momencie ktoś zrobił to zdjęcie. Nigdy nie zdradziłbym Ronni.
Łzy znowu zebrały mi się w oczach, nie chciałam tu być. Chciałam odwrócić się na pięcie i schować się w domu, w Londynie tam gdzie nikt by mnie nie znalazł, ale na korytarzu pojawił się Harry.
- Ronni?- zdziwił się.- Ty już wiesz?
Pokiwałam twierdząco głową. Harry podszedł do mnie i przytulił. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
- Ja mu nie wierzę, chociaż chcę.- powiedziałam.
- Nie było mnie wtedy w klubie, więc nic nie wiem.
Z pokoju Louisa wyszedł Paul. Spojrzał na mnie zaszokowany. Po chwili w drzwiach pojawił się winny mojego stanu.
- Ronni?
- Tak, a co może spodziewałeś się tamtej blondynki?
- Ronni ja nic nie zrobiłem, ona sama...
- W nigdy nie jesteście niczemu winni. Będziesz miał syna.- powiedziałam, odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
Od paru godzin byłam już w Londynie, opierałam się plecami o drzwi łazienki i płakałam. Chciałam zapomnieć, chodź na kilka chwil, ale nie mogłam. Nie chciałam uciekać się do tego sposobu. Louis ciągle do mnie dzwonił, nie mogłam słuchać jego wyjaśnień. W palcach trzymałam obrączkę, przyglądałam się połówce serca. Tak bardzo pragnęłam, żeby to był zwykły sen. Koszmar z którego mogłabym się obudzić.
Nieco ten nasz Louis nawywijał, i możecie mi urwać za to głowę, ale i tak zmieniłam moje plany. Więc mam nadzieję że chodź trochę się wam podobał i nie będziecie się na mnie gniewać za taki zwrot akcji. Do następnego Mile widziane komentarze.
No ja to bym ci leb urwala.jakbys mi ty to inaczej napisala. Przepraszma ze zabrzmialo to tak nie milo. Pamietaj kocham cie. Co do rozdzialu to smutny. Jestem zla.na ronni bo ona nie chce go wyslucha c a on nic nie zrobil. Tojest nie fair. Ale to potrwa 5 minut i znow.bede ja kochac.
OdpowiedzUsuńbardzo fajny :) - patrysia
OdpowiedzUsuńMasz rację urwałabym Ci głowę, ale wtedy nie będziesz mogła pisać i co ja bym zrobiła bez Twoich opowiadań?
OdpowiedzUsuńRozdział smutny, ale fantastyczne jest to że Louis będzie miał syna:) to w tym rozdziale jest najfajniejsze:)
Mam nadzieję, że Ronni ochłonie i wtedy wyjaśnią sobie całe to zajście z Louisem. Czekam na next.