poniedziałek, 4 marca 2013

Trzydzieści sześć

Ronni
Z Louisem wróciliśmy do domu, dziewczynki i Harry spały w salonie, a Juli czekała na nas w kuchni.
- Co z nimi?- zapytała
- Wszystko dobrze, śliczny chłopczyk nazywa się Alan.-odpowiedziałam biorąc sobie coś do jedzenia. Całą noc spędziliśmy w szpitalu, było koło piątej rano
- Czemu nie śpisz?- zapytałam.
- Ness i Morgan mają gorączkę. Harry też.- odpowiedziała.- Dałam im na zbicie, ale nie pomogło
- Trzeba będzie przejść się do lekarza.- stwierdził Louis. 
Już nie panikował jak mała była chora.Obie dziewczynki zaniósł do pokoju a Hazze przykrył kocem. 
- A ty jak się czujesz?- zapytałam patrząc na przyjaciółkę była blada.
- Dobrze, ale się czymś przy trułam.- odpowiedziała.
- Okej, chodź położysz się.- powiedziałam do niej.
Kiedy Juli już spała ja z Louisem też poszłam spać, przynajmniej parę godzin. Obudziła nas Morgan.
- Mamusiu źle się czuje.- powiedziała.
- Chodź do mnie.- poprosiłam. Mała wgramoliła się mi na kolana. Dotknęłam jej gorącego czółka.- Trzeba będzie iść do lekarza.
-Dobrze.- zgodziła się.
Położyła się obok Louisa, który patrzył na nią zmartwiony. Wstałam z łóżka i poszłam po coś przeciwgorączkowego dla małej, ale najpierw sprawdziłam jak Ness. Też miała gorączkę. Nie za bardzo chciałam martwić Daniell i Liama, którzy korzystali z ostatnich dni jakie mogli spędzić razem. Zeszłam na dół przyszykowałam lekarstwa i zadzwoniłam do nich.
- Cześć Ronni.- odebrał Liam.
- Hej, nie chcę was martwić ale Vanessa jest chora.
- Co?- zaniepokoił się Liam.
- Ma gorączkę, będę jechać z Morgan do lekarza i ją też wezmę.
- Ronni my przyjedziemy.
- Nie ma potrzeby, zajmę się nią jeszcze wy zachorujecie. 
- Ale Ronni...
- Liamku zajmiemy się Ness i jakby co będę dzwonić i do zobaczenia jutro.
Do kuchni wszedł Harry, nie za bardzo wyglądał. Na rękach miał czerwone plamki. Roześmiałam się tylko.
- Harry chorowałeś na ospę wietrzną?- zapytałam.
- Nie.- odpowiedział.
- Aha, ogarnij się pojedziesz z nami do lekarza.
- Dobra.- zgodził się bez najmniejszego protestu.
Wróciłam na górę i dałam dziewczynkom leki. Poszły się ubierać. Sama wróciłam do sypialni.
- Kochanie przechodziłeś ospę wietrzną?- zapytałam wyjmując sobie z szafy ciuchy.
- Tak.- odpowiedział.- A czemu pytasz?
- Bo jestem praktycznie pewna, że Hazza ma ospę, a jak on to i dziewczynki.
- Trzeba będzie zadzwonić do Paula.- jęknął.
Zostawiłam to bez komentarza, poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Założyłam czystą bieliznę, jeansy i białą bokserkę.<klik> Dziewczynki i Harry też byli gotowi. Pojechaliśmy do domu Liama i Daniell po książeczkę zdrowia. W przychodni czekaliśmy na naszą kolej. Pierwszy poszedł Harry, dziesięć minut później wyszedł z lekkim uśmiechem.
- Czego się szczerzysz?- zapytałam.
- Bo mam ospę i zwolnienie na dwa tygodnie.- spojrzał na mnie roześmianymi oczami.- Ronni zostajemy na dłużej.
To była wspaniała perspektywa, chłopaki zostają na jeszcze dwa tygodnie, Louis zostaje. Wiedziałam, że szeroki uśmiech wpłyną na moje usta. Teraz my weszliśmy do lekarza, dziewczynki też miały ospę zaraziły się od Harry'ego. Po drodze zajechałam do apteki. Harry i dziewczynki zostały w aucie. Stałam w kolejce kiedy zadzwoniłam moja komórka.
- Juli coś się stało?
- Będziesz w aptece?- zapytała.
- Tak.
- Kupisz mi test ciążowy?
- Jasne.- zgodziłam się 
- Weź najlepiej dwa.
- Okej, mam mówić Harry'emu?
- Nie, wiesz mogę się mylić. Chcę się upewnić że to nie to.
- Rozumiem, Juli kończę bo moja kolej.
- Dzięki Ronni.
Podałam trzy recepty dla aptekarki i czekałam aż poda mi wszystkie leki.
- Coś jeszcze?
- Dwa testy ciążowe.- spojrzała na mnie zaszokowana. Było już lekko widać mój brzuszek.
- Oczywiście.
Zapłaciłam za wszystkie leki, wcześniej testy chowając do torebki, żeby Harry ich nie zobaczył. Wróciłam do samochodu.
- Harry nie drap cię.- upomniałam go parkując pod domem.
- Dobrze mamusiu.- zażartował za co dostał po głowie.
- Musisz zadzwonić do Paula.- przypomniałam mu.
- Wiem.- jękną na co się zaśmiałam.
Weszliśmy do domu, Morgan pobiegła od razu do Louisa. Mój mąż porwał ze śmiechem naszą córeczkę.
- I co?- zapytał podchodząc do mnie.
- Cała trójka kwarantann.- odpowiedziałam delikatnie go całując.- Gdzie Juli?
- Na górze, nie wychodzi z łazienki. A gdzie Harry?
- Rozmawia z Paulem na temat dwutygodniowego zwolnienia.
- Ma zwolnienie na dwa tygodnie?
- Tak Louis.- odpowiedziałam i poszłam na gorę.- Juli?- zapytałam  pukając do drzwi łazienki.
- Otwarte.- powiedziała.
Moja przyjaciółka siedziała na podłodze w łazience, była strasznie blada.
- Masz?- zapytała.
- Tak.- podałam jej dwa pudełka z mojej torebki.- Jakby co to jestem za drzwiami.
Opierałam się o drzwi łazienki, z dołu było słychać śmiechy dzieci.
- Juli i jak?- zapytałam.
Otworzyła mi drzwi i patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
- Jestem w ciąży.- wydukała i zaczęła płakać.
________________________________________________
Napisałam kolejny, zadowoleni jesteście? Mam nadzieję że się wam podoba. mile widziane komentarze i do następnego.
Ps. na moim blogu o Harry'm pojawił się drugi rozdział zapraszam. Ps. I love you

5 komentarzy:

  1. Normalnie czytasz mi w myślach! Na swoim blogu też chciałam dać ospę wietrzną... Rozdział super ;) Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. haha ospa wietrzna :D Rany boskie:D Padłam na twarz, biedny Harry ;p
    Rozdział zajebisty:) I ta ciąża Julii;)
    Czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No super. Ospa wietrzna haha świetne. Ooo Julie(tak będę tak pisać lubię się z tobą droczyć) jest w ciąży...chyba mi się to śniło albo ktoś mi powiedział...ojej. Hehe. Rozdział wspaniały

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały ^^ czekam na next :D - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Bosko!!!!!!!!!!!!!!!!Czekam na następny!!!!!!!!!!!OLA:P

    OdpowiedzUsuń

Clary G internetowy spis