Ronni
Juli płakała przytulona do mnie już od kilku dobrych chwil. W korytarzu rozległy się kroki i na piętrze pojawił się Harry.
- Juli kochanie czemu płaczesz?- zapytał podchodząc do nas.
- Harry bo ja jestem w ciąży.- odpowiedziała łkając.
Harry wziął w ramiona swoją żonę i przytulił.
- Będę tatą.-oznajmił szczęśliwy.- A zostajemy na dwa tygodni bo mam ospę.
Juli spojrzała na niego zdziwiona. Ona pewnie myślała, że Harry się nie ucieszy.Zostawiłam ich samych.Mój Louis siedział na kanapie z laptopem w rękach.
- Gdzie dziewczynki?- zapytałam siadając obok niego.
- Dałem im leki i poszły spać.
Oparłam głowę o jego ramię i patrzyłam co on robi. Przeglądał jakieś strony.
- Kochanie a ty co robisz?- zapytałam
- Szukam.- odpowiedział, odłożył laptopa na stolik i spojrzał w moje oczy.- Wiesz kochanie jak urodzi się maleństwo, to będzie nam nieco ciasno i pomyślałem o nowym domu. Taki z dużym ogródkiem. Morgan miała by się gdzie bawić. Co myślisz?- zapytał zakładając mi za ucho niesforny kosmyk włosów.
- Chcesz kupić dom?- zapytałam.
- Jeśli ty chcesz. Znalazłem takie ładne dwa, możemy się umówić na obejrzenie ich.
- Zadzwoń.- stwierdziłam widząc jak bardzo mu na tym zależy.
- Naprawdę mogę. Bo wiesz chcę, żeby to było takie nasze miejsce w którym wybraliśmy dokładnie wszystko, takie nasze i pomyślałem o tej działce, tej twojej i tam zbudować dom.
- Chcesz zbudować dom?
- Tak Ronni. Dla nas dom, dla ciebie, Morgan i maleństwa. Może umówię nas do architekta.- oczu mu się cieszyły jak dziecku w gwiazdkę.- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Cieszę się, że wtedy wyszedłem wcześniej z tego klubu.
- Ja też.
Nasze usta spotkały się w delikatnym pocałunku. Leżałam z głową na jego kolanach, Lou bawił się moimi palcami.
- Trzeba zacząć robić obiad.- stwierdziłam patrząc na zegarek.
- Zamówimy pizze.- stwierdził Louis.
Zamknęłam oczy i napawałam się jego bliskością. Muszę się nim nacieszyć przez te dwa tygodnie bo później nie wiadomo kiedy przylecą. W salonie pojawiła się Morgan.
- Nudzi mi się, nie chcę już spać.- powiedziała.
- To może obejrzymy bajkę?- zaproponował Louis.
- Dobra, ale ja chcę popcorn.
- Ja zrobię.
Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Czekając aż popcorn się zrobi patrzyłam na lodówkę na której wisiały rysunki Morgan i notes z ważnymi datami. Za dwa dni miałam kontrolną wizytę u ginekologa. Lou się ucieszy. Popcorn nasypałam do miski i wróciłam do salonu gdzie leciały Smerfy. Usiadłam obok Louisa.
- Kochanie pojutrze muszę iść do lekarza.-powiedziałam.
- Jakiego?- zapytał.
- Ginekologa.- odpowiedziałam a mu usta rozciągnęły się cudownym uśmiechu.
- To super.
- Tatusiu kupisz mi smerfa?- zapytała Morgan.
- Oczywiście skarbie.- zgodził się Louis.
Dwa dni później.
Zrobiłam śniadanie bo wstałam pierwsza. Poszłam na górę budzić wszystkich. Harry, Morgan i Vanessa byli już cali w krostkach. Trzeba było ich pilnować żeby się nie drapali. Po wspólnym śniadaniu poszłam się ubrać. Założyłam białe rurki, różową koszulkę na ramiączkach i koturny. <klik>. Zrobiłam sobie lekki makijaż i gotowa zeszłam na dół.
- My już jedziemy. Macie być grzeczni Harry ciebie to też się tyczy bo czasem jesteś mniej poważny niż Morgan i Vanessa.
- Będę grzeczny.- jękną.
Z Louisem pojechaliśmy najpierw do lekarza. Mój mąż urzeczony wpatrywał się w ekran monitora.
- Jest to już 14 tydzień. Płód rozwija się prawidłowo. Zapraszam na wizytę ze cztery tygodnie dowiemy się o płci dziecka.
Chodziliśmy po sklepach, bo za dwie godziny mamy spotkanie w sprawie domu. Lou kupił dla Morgan i Vanessy po wielkim smerfie. Pewnie pluszaki były większe niż one. Po zapakowaniu wszystkiego do samochodu pojechaliśmy do biura architektonicznego.
- Państwo Tomilnson?- zapytała sekretarka.
- Tak.
- Zapraszam, pani Gajewska już czeka.
Poszliśmy za sekretarką. W biurze siedziała młoda brunetka. Usiedliśmy na krzesłach.
- Kawy, herbaty, może coś zimnego?- zapytała.
- Soku pomarańczowego.
Sekretarka wyszła.
- Zapoznałam się z rozmieszczeniem działki, jest ona położona blisko lasu, chciałabym poznać państwa preferencje co do domu.
- Potrzebujemy dużego domu, z ogrodem, dwa pokoje dziecięce sypialnia i kilka pokoi gościnnych.
- Mam kilka gotowych projektów.
Pokazała nam kilka domów, przeglądaliśmy zdjęcia ale każdy miał jakąś wadę. Architektka wyciągała co raz kolejne zdjęcia.
- Ronni a ten?- zapytał Louis pokazując mi zdjęcie pięknego domu.
- Jest cudowny.- stwierdziłam.
- To co ten?
- Zdecydowanie tak.
Podpisaliśmy papiery wstępne, budowa miała się zacząć jak tylko zgromadzimy odpowiednie papiery z czym nie będzie żadnego problemu.
Całe dwa tygodnie spędziliśmy na lataniu po urzędach, zabawą z dziewczynkami, po prostu cieszyliśmy się sobą czekając na nieuniknione.
Juli płakała przytulona do mnie już od kilku dobrych chwil. W korytarzu rozległy się kroki i na piętrze pojawił się Harry.
- Juli kochanie czemu płaczesz?- zapytał podchodząc do nas.
- Harry bo ja jestem w ciąży.- odpowiedziała łkając.
Harry wziął w ramiona swoją żonę i przytulił.
- Będę tatą.-oznajmił szczęśliwy.- A zostajemy na dwa tygodni bo mam ospę.
Juli spojrzała na niego zdziwiona. Ona pewnie myślała, że Harry się nie ucieszy.Zostawiłam ich samych.Mój Louis siedział na kanapie z laptopem w rękach.
- Gdzie dziewczynki?- zapytałam siadając obok niego.
- Dałem im leki i poszły spać.
Oparłam głowę o jego ramię i patrzyłam co on robi. Przeglądał jakieś strony.
- Kochanie a ty co robisz?- zapytałam
- Szukam.- odpowiedział, odłożył laptopa na stolik i spojrzał w moje oczy.- Wiesz kochanie jak urodzi się maleństwo, to będzie nam nieco ciasno i pomyślałem o nowym domu. Taki z dużym ogródkiem. Morgan miała by się gdzie bawić. Co myślisz?- zapytał zakładając mi za ucho niesforny kosmyk włosów.
- Chcesz kupić dom?- zapytałam.
- Jeśli ty chcesz. Znalazłem takie ładne dwa, możemy się umówić na obejrzenie ich.
- Zadzwoń.- stwierdziłam widząc jak bardzo mu na tym zależy.
- Naprawdę mogę. Bo wiesz chcę, żeby to było takie nasze miejsce w którym wybraliśmy dokładnie wszystko, takie nasze i pomyślałem o tej działce, tej twojej i tam zbudować dom.
- Chcesz zbudować dom?
- Tak Ronni. Dla nas dom, dla ciebie, Morgan i maleństwa. Może umówię nas do architekta.- oczu mu się cieszyły jak dziecku w gwiazdkę.- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Cieszę się, że wtedy wyszedłem wcześniej z tego klubu.
- Ja też.
Nasze usta spotkały się w delikatnym pocałunku. Leżałam z głową na jego kolanach, Lou bawił się moimi palcami.
- Trzeba zacząć robić obiad.- stwierdziłam patrząc na zegarek.
- Zamówimy pizze.- stwierdził Louis.
Zamknęłam oczy i napawałam się jego bliskością. Muszę się nim nacieszyć przez te dwa tygodnie bo później nie wiadomo kiedy przylecą. W salonie pojawiła się Morgan.
- Nudzi mi się, nie chcę już spać.- powiedziała.
- To może obejrzymy bajkę?- zaproponował Louis.
- Dobra, ale ja chcę popcorn.
- Ja zrobię.
Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Czekając aż popcorn się zrobi patrzyłam na lodówkę na której wisiały rysunki Morgan i notes z ważnymi datami. Za dwa dni miałam kontrolną wizytę u ginekologa. Lou się ucieszy. Popcorn nasypałam do miski i wróciłam do salonu gdzie leciały Smerfy. Usiadłam obok Louisa.
- Kochanie pojutrze muszę iść do lekarza.-powiedziałam.
- Jakiego?- zapytał.
- Ginekologa.- odpowiedziałam a mu usta rozciągnęły się cudownym uśmiechu.
- To super.
- Tatusiu kupisz mi smerfa?- zapytała Morgan.
- Oczywiście skarbie.- zgodził się Louis.
Dwa dni później.
Zrobiłam śniadanie bo wstałam pierwsza. Poszłam na górę budzić wszystkich. Harry, Morgan i Vanessa byli już cali w krostkach. Trzeba było ich pilnować żeby się nie drapali. Po wspólnym śniadaniu poszłam się ubrać. Założyłam białe rurki, różową koszulkę na ramiączkach i koturny. <klik>. Zrobiłam sobie lekki makijaż i gotowa zeszłam na dół.
- My już jedziemy. Macie być grzeczni Harry ciebie to też się tyczy bo czasem jesteś mniej poważny niż Morgan i Vanessa.
- Będę grzeczny.- jękną.
Z Louisem pojechaliśmy najpierw do lekarza. Mój mąż urzeczony wpatrywał się w ekran monitora.
- Jest to już 14 tydzień. Płód rozwija się prawidłowo. Zapraszam na wizytę ze cztery tygodnie dowiemy się o płci dziecka.
Chodziliśmy po sklepach, bo za dwie godziny mamy spotkanie w sprawie domu. Lou kupił dla Morgan i Vanessy po wielkim smerfie. Pewnie pluszaki były większe niż one. Po zapakowaniu wszystkiego do samochodu pojechaliśmy do biura architektonicznego.
- Państwo Tomilnson?- zapytała sekretarka.
- Tak.
- Zapraszam, pani Gajewska już czeka.
Poszliśmy za sekretarką. W biurze siedziała młoda brunetka. Usiedliśmy na krzesłach.
- Kawy, herbaty, może coś zimnego?- zapytała.
- Soku pomarańczowego.
Sekretarka wyszła.
- Zapoznałam się z rozmieszczeniem działki, jest ona położona blisko lasu, chciałabym poznać państwa preferencje co do domu.
- Potrzebujemy dużego domu, z ogrodem, dwa pokoje dziecięce sypialnia i kilka pokoi gościnnych.
- Mam kilka gotowych projektów.
Pokazała nam kilka domów, przeglądaliśmy zdjęcia ale każdy miał jakąś wadę. Architektka wyciągała co raz kolejne zdjęcia.
- Ronni a ten?- zapytał Louis pokazując mi zdjęcie pięknego domu.
- Jest cudowny.- stwierdziłam.
- To co ten?
- Zdecydowanie tak.
Podpisaliśmy papiery wstępne, budowa miała się zacząć jak tylko zgromadzimy odpowiednie papiery z czym nie będzie żadnego problemu.
Całe dwa tygodnie spędziliśmy na lataniu po urzędach, zabawą z dziewczynkami, po prostu cieszyliśmy się sobą czekając na nieuniknione.
I napisałam kolejny mam nadzieję, że się wam podoba mile widziane komentarze i do następnego
Podoba podoba. smerf mnie rozwalił totalnie hehe. Świetny
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że Harry też będzie ojcem:) A Lou jest taki słodki i tak się opiekuje Ronnie i Morgan, awww:*
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać nowego:*
Je! Ja też chce smerfa! Rozdział cudny; ) Czekam na next!
OdpowiedzUsuńcudowny ^^ nie moge sie juz doczekac kolejnego rozdzialu :D - patrysia
OdpowiedzUsuńboski <3
OdpowiedzUsuńsuper, że Hazz będzie ojcem
czekam na nn
pisz szybko
Cudowny!!:) Zajebisty!! :) Jak ja uwielbiam to opowiadanie, nie co ja gadam kocham je! :)
OdpowiedzUsuńPiękny dom, wspaniały:) Haha biedny Harry, dalej chce mi się śmiać z tego że ma ospę xD okropna jestem!
Ale cieszę się z tego że będzie ojcem:) czekam na następny z niecierpliwością, pozdrawiam Asiek :*