sobota, 2 marca 2013

Trzydzieści pięć

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM <3 MIŁEGO CZYTANIA

Louis
Dłonią gładziłem już lekko widoczny brzuszek. Pod moją dłonią rozwijało się moje dziecko, nasze dziecko. Ronni nad czymś myślała.
- Kotek co jest?- zapytałem widząc jej smutną minę.
- Zastanawiam się tylko.
- Nad czym?
- Nad niczym ważnym.- odpowiedziała unikając mojego wzroku.
- Ronni?
- Po prostu się zastanawiam czy nasze dziecko będziesz kochał bardziej niż Morgan.
- Weroniko ty chyba zwariowałaś, Morgan to też nasze dziecko i oboje będę kochał tak samo. Ty jesteś dla mnie ważna, Morgan jest dla mnie ważna i to maleństwo też.- powiedziałem patrząc w jej zielone oczy.- Rozumiesz?
- Tak.- odpowiedziała.
- Więcej ty mi nie wymyślaj takich głupot.- powiedziałem pochylając się nad nią i całując.
Pocałunek robił się coraz bardziej namiętny, zachłanny. Wsadziłem ręce pod jej koszulkę i ściągnąłem ją przez głowę. Na chwilę odrywając się od jej delikatnych ust. Patrzyłem na nią z zachwytem. Pocałunkami wyznaczałem szlak od jej szyji aż do koronki majtek. Zsunąłem dolną część jej bielizny obdarowując jej nogi pocałunkami.
- Ty kochasz nade mną się znęcać.- powiedziała między jękami.
- Chcę się tobą nacieszyć.- stwierdziłem i wróciłem do całowania każdego skrawka jej delikatnego ciała.
Ronni
Leżałam na łóżku zmęczona, spełniona i głodna. Byłam strasznie głodna. Wyplątałam się z objęć Louisa, założyłam jego t- shirt i zeszłam na dół żeby coś zjeść. Jadłam wszystko co wpadło mi w ręce. 
- Już się bałem, że mi gdzieś uciekłaś.- usłyszałam głos mojego męża.
- Tylko do kuchni.- stwierdziłam patrząc w jego niebieskie oczy.
W dwóch krokach pokonał całą dzielącą nas odległość. Złapał mnie w tali i przyciągną do siebie. 
- Kocham cię.- powiedział wprost w moje usta i za chwilę złączył je w słodkim pocałunku.
- Kochanie jestem głodna.- stwierdziłam odrywając się od niego. 
Lou się zaśmiał, za co dostał z łokcia w brzuch i zrobił mi pyszne kanapki.
- Podzielisz się?- zapytał patrząc na imponujący stos kanapek.
- Tylko jedną.- odpowiedziałam.
Louis wziął tą jedną kanapkę, i zaczął jeść. Jak skończył to patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Bierz ile chcesz.- stwierdziłam.

Po południu chłopcy przyprowadzili Morgan. Wyszło na to, że u nas odbywa się jakaś mini imprezka. Pezz co chwila chodziła do łazienki, stałam w kuchni i robiłam kolacje dla głodomorów, kiedy blondynka pojawiła się w kuchni. Była przestraszona.
- Ronni wody mi odeszły.- powiedziała.
Rzuciłam wszystko co robiłam i poszłam do salonu, trzeba było okazać spokój. 
- Chłopaki musimy jechać do szpitala.
- Źle się czujesz?- zapytał mnie Louis.
- Nie, tylko Perrie rodzi.
Zayn pobladł jak ściana, Lou poszedł odpalać samochód, a ja z Daniell i Liamem, który zachował zimną krew pomogliśmy Pezz się ubrać i pojechaliśmy do szpitala. Niall i Harry  zostali z dziećmi. Dobrze, że jeszcze była Victoria i Juli bo nie wiem czy im bym zostawiła w tej chwili dzieci. Czekaliśmy w poczekalni na jakieś wieści. Po paru godzinach z porodówki wyleciał uradowany Zayn.
- Mam syna.- powiedział, ten to przynajmniej nie zemdlał jak mój Lou.
- Gratulacje.- powiedziałam i przytuliłam przyjaciela.
- Chodźcie, możecie go zobaczyć.
Weszliśmy do sali, wymordowana Perrie trzymała na rękach synka. 
- Jaki on śliczny. -stwierdziłam.
- Śliczny.- potwierdzili chłopcy.
- Liam mamy do ciebie pytanie.- odezwał się Zayn.
- Tak?
- Zostaniecie rodzicami chrzestnymi?
- Oczywiście.- na nowo zaczęło się przytulanie.
Zostawiliśmy zmęczonych rodziców i wróciliśmy do domu.
__________________________________________________
Po pierwsze chcę was przeprosić, że taki krótki mam kontuzjowaną prawą rękę i ciężko się pisze. Mam nadzieję, że znajdę jakiś komentarze pod spodem.
Po drugie założyłam aska i jeżeli chcecie zadać mi, albo postaciom pytania to zapraszam http://ask.fm/Klaudys96.
Po trzecie moja przyjaciółka założyła bloga i chciałabym was na niego zaprosić. Jeżeli lubicie fantasy, magie i inne takie sprawy to zapraszam Mroczna magia. Jest tam na razie prolog, ja miałam okazje przeczytać więcej i uważam, że jest to super historia. Tylko One Direction tam nie znajdziecie. To zapraszam. Trochę jej pomagam i jeżeli ktoś z was tam zajrzy to będziecie dla niej wyrozumiali dopiero zaczyna.
Po czwarte, straszne was kocham za te wszystkie miłe komentarze, i jeżeli wy mnie kochacie to zostawicie po sobie komentarz. 
Ale się rozpisałam. No dłużej was już nie męczę. Kocham was i do następnego. Szurnięta pisarka Klaudyś 

5 komentarzy:

  1. super. Wiedziałam, że tak o byś nie pytała o tego bloga ; ). hehe. Co do rozdziału to jest świetny i zabawny. Syn syn syn! super!!! A jak on ma na imię? Co? dobra dowiem się w nn. Sorry mama stoi mi jak to ma w swoim zwyczaju nad głową. Przykro mi z powodu twojej ręki, ale witaj w klubie ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Perrie i Zayn mają syna. Ciekawe jak mu dadzą na imię.
    Ach te rozmyślanie Weroniki na temat miłości Lou do dzieci.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDO! Myślałam że Zayn zemdleje ale chłopina dał radę xD Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział zajebisty! :) Strasznie się cieszę, że mają syna :) Niech Ci ta ręka szybko zdrowieje :*, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział. :) szybkiego powrotu do zdrowia :) - patrysia

    OdpowiedzUsuń

Clary G internetowy spis