poniedziałek, 18 marca 2013

Czterdzieści sześć

KAŻDY Z WAS SPODZIEWAŁ SIĘ EPILOGU, ALE MAM DLA WAS NIESPODZIANKĘ BĘDZIE JEDEN ROZDZIAŁ WIĘCEJ TAKI PREZENT PRZEDŚWIĄTECZNY, NA ZAJĄCZKA HIHI MIŁEGO CZYTANIA
MUZYKA
Święta Bożego Narodzenia 
Ronni

Ronni
Od rana miałam masę roboty, tak to jest jak się szykuje szykuje święta dla wszystkich przyjaciół. Wycierałam akurat naczynia kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. 
- Proszę.- krzyknęłam.
- Cześć, może potrzebujesz pomocy?- zapytała Juli wchodząc do kuchni. 
- Nie, poradzę sobie.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Zachowujesz się jak Harry, też byłaś w ciąży. I sama nie jestem.- powiedziała. 
Do kuchni weszła Viki, Pezz i Daniell. 
- Stwierdziłyśmy, że Juli i Viki zajmie się dziećmi, a my ci pomożemy. Przyda im się wprawa.- stwierdziła Pezz.
- No przyda się, Morgan jest u Adriana a Philip śpi za dużo roboty nie będą mieli.
- Mamo, a ja też mogę do Adriana?- zapytała Ness.
- Jasne ciocia Juli się zaprowadzi.
Przy takiej pomocy przygotowania poszły bardzo szybko. Zostało mi tylko nakryć do stołu kiedy Lou odwiózł dziewczyny do domu. Stół nakryty, ja poszłam się szykować. Wzięłam szybki prysznic, nasmarowałam się balsamem. Założyłam czystą bieliznę, miałam lekki problem z zapięciem stanika. Poczułam na plecach zimne palce.
- Lou myślałam, że jesteś specjalistą w rozpinaniu, a nie zapinaniu.
- Jedno nie wyklucza drugiego kochanie.- wymruczał mi wprost do ucha.- Ładna bielizna proszę pani.
- Dostałam od męża.
- Trzeba przyznać, że ma gust, ten pani mąż 
- Wiem, kochanie dasz mi się przyszykować?
- Ale ja nie widziałem się pół dnia.- jęknął Lou.
- Przykro mi, ale ja muszę się wyszykować.- powiedziałam i wypchnęłam go z łazienki.
- Jesteś bezwzględna.
- Tak wiem, ktoś musi. Przebierz Philipa.
Spojrzałam na swoje odbicie w dużym lustrze, lekko widoczna blizna na brzuchu, praktycznie wróciłam do swojej wagi z przed ciąży. Założyłam grafitowe rajstopy, szarą sukienkę i czarne szpilki. <klik>. Wysuszyłam i nakręciłam swoje włosy. Zrobiłam lekki makijaż, popryskałam się swoimi ulubionymi perfumami i gotowa wyszłam z łazienki. Wyjęłam dla Louisa ciuchy, bo znając życie założył by koszulkę w paski. Poszłam do pokoju Morgan, gdzie moja mała córeczka była już ubrana w zieloną sukienkę. 
- Mamusiu ja też chcę mieć kręcone włoski.- powiedziała.
- To chodź.
 Poszłyśmy do mojej łazienki, podkręciłam jej brązowe włoski. Z szafy wyjęłam brązowy pasek. Mam śliczną córkę.
- Dziewczyny teraz mogę ja skorzystać z łazienki?- zapytał Lou pukając.
- Pozwolimy mu?- zwróciłam się do córki. 
- Tak.- pokiwałam twierdząco głową.
Wyszłyśmy z łazienki. Lou trzymał na rękach Philipa. 
- Wow, cudownie wyglądacie.- powiedział podając mi synka.
- Dziękuję.
Kolacja minęłam nam bardzo szybko. Cały dom rozbrzmiewał dziecięcym śmiechem. Wstawiałam właśnie ostatni talerz do zmywarki, kiedy w kuchni pojawił się Louis.
- Dzieciaki śpią.- powiedział.- Morgan jest zadowolona z drugiego króliczka. Wiesz, że za rok będziemy mogli sami je sprzedawać.
- Wiem, wiem Lou jakoś przeżyjemy inwazję królików.- wytarłam mokre ręce w ścierkę.- Napijemy się wina?
- Z miłą chęcią.- Lou nalał nam po lampce czerwonego płynu.
Siedzieliśmy na dywanie. Drzewo w kominku i świece dawało wystarczające światło. Grała cicha muzyka. Lou wstał z podłogi poprawił swoje spodnie i wyciągnął w moją stronę rękę. Pomógł mi wstać. Dłonie miałam zarzucone na jego szyji, on obejmował mnie w tali. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. 
- Louis patrz śnieg.- przez cały grudzień nie spadł ani centymetr białego puchu. 
- Chodź.- powiedział mój mąż.
Wyciągnął mnie na zewnątrz, białe płatki zdobiły moją głowę. 
- Mogę panią prosić?- zapytał.
- Lou zwariowałeś, co sąsiedzi pomyślą?
- Zwariowałem na twoim punkcie. Mało mnie interesuje co pomyślą. Ronni zatańcz ze mną, proszę.- powiedział wyciągając w moim kierunku rękę, ujęłam ją bo by mi nie dał spokoju.
Tańczyliśmy, a wokół nas spadały białe płatki śniegu. Nie grała muzyka, ale nam to nie przeszkadzało. Każdego dnia od nowa zakochiwałam się w Louise. 
Obudziłam się, miejsce obok mnie było puste. Założyłam szlafrok i  zeszłam na dół. W salonie Louis bawił się z Morgan i Philipem. Mój synek jak mnie zobaczył zaczął piszczeć radośnie. Moja rodzinka. 
- Dzień dobry kochanie.- powiedział Lou.
- Cześć.
- Mamusiu, wiesz, że w nocy był jeszcze Mikołaj. Przyniósł nowy domek dla króliczka  i misie dla Phila też.
- Oj ten Mikołaj.
- Dla ciebie też coś przyniósł.- powiedziała podnosząc się z ziemi i przynosząc mi niebieskie pudełeczko.
- Morgan popilnuj brata.
- Dobrze tatusiu.
Lou pociągnął mnie do kuchni i dopiero teraz mogłam otworzyć pudełeczko. W środku były białe, dziecięce buciki, złoty naszyjnik i kartka z koślawym pismem Louisa.
- Lou, ale ja myślałam, że to odwrotnie. Ja powinnam ci dać buciki jakbym była w ciąży.
- Przeczytaj kartkę.- poprosił.
Sprawmy sobie właściciela tych bucików
 - Lou, ale że teraz?- zapytałam.
- Nie za parę miesięcy, jak Philip będzie straszy. Chciałbym jeszcze jedną córeczkę.- powiedział obejmując mnie w tali.
- Jest 50% procent szans na to, że urodzi nam się dziewczynka.
- Synek też może być. Nigdy nie rozmawialiśmy nad tym ile będziemy mieć dzieci, a ja chciałbym trójkę.
- Dobrze Lou, ale troszkę później.
- Tak później, teraz trzeba wrócić do dwójki tych urwipołciów, ale wieczorem będziemy mieli czas.
- Lou.
- CO kochanie?- zapytała patrząc na mnie z miną niewiniątka.
- Ty już dobrze wiesz co.
- Przecież tylko żartowałem.- zaśmiał się i wziął mnie na ręce.- Kocham cię Weroniko Tomilnson.- stwierdził i namiętnie mnie pocałował.


Oficjalnie i z wielkim bóle, mówię wam, że to już na pewno jest ostatni rozdział. ;( Epilog w trakcie pisania i mam nadzieję, że nie gniewacie się za taką małą zmianę planów. To do Epilogu, mile widziane komentarze. Taki romantyczny na życzenie Ali ( Sky fall girl )Teraz ja idę sobie pobeczeć ;(
PS. W  zamian za to opowiadanie i jeszcze za to Przyjaźń czy miłość Założyłam dwa nowe ( nie pozbędziecie się mnie tak łatwo)Summer love i Forever on 'cause this is love proszę lik do zwiastuna 

4 komentarze:

  1. Sdjsajdosi ale słoooooooooooooooooooodko. Jezu to że napiszesz kolejny rozdział to wiedziałam od 8 rano, ale że taki cudowny to nie. Bardzo, bardzo mi się podoba i jakoś nie czuję, że kończysz to opowiadanie, możliwe, że dopiero przy epilogu będę płakać. Uuu na moje życzenie ... super to może ja więcej razy będę składać jakieś życzenia. To w ogóle jest wspaniałe , tak romantycznie, że aż się uśmiecham do monitora. I nie becz kochana nie becz. BOże jak ja kocham moją czwórkę świętą RAAT. Tak swoją drogą to chyba powinnam również dodać literkę N. RAATN? O wiem RAANT...tak będzie RAANT! Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oja oja oja...Ale cudowny ten rozdział:) I ta prośba Lou o trzecie dziecko hahah Szkoda, że to już koniec:( Ale na pewno będę zaglądała na twoje nowe blogi, bo uwielbiam jak piszesz:):**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale miła niespodzianka:) Akurat po ciężkim dniu pracy, dziękuje:*
    Czytając ten rozdział strasznie się wzruszyłam, i do teraz nie mogę się opanować. :(
    Rozdział zajebisty, fantastyczny, słodki :)
    Kochaniutka przecież nikt się nie chce Ciebie pozbywać, ja nie wyobrażam sobie dnia bez Twoich opowiadań! Dobrze że założyłaś jeszcze inne.
    Buziole:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sweeet, ale pamiętaj LouisTomlison i masz dodawac częsciej rozdziały, bo ja tu zwariuję!!!

    OdpowiedzUsuń

Clary G internetowy spis