Ronni
- Louis chyba się zaczęło.- jęknęłam, a on spojrzał na mnie przerażony.
- Co już, ale że jak?- no tak spanikował.
- No już!! przecież mówię.
- Gdzie jest Liam jak go człowiek potrzebuje?- na jego słowa chciałam się śmiać, ale poczułam kolejny mocny skurcz.- Trzeba jechać do szpitala.
- O jakiś ty mądry.- warknęłam
Louis pomógł mi wstać z podłogi i zaprowadził do przedpokoju gdzie narzucił mi na ramiona płaszcz. Powoli schodziliśmy po schodach. W końcu udało nam się jakoś dotrzeć do samochodu. Usiadłam na tylnym siedzeniu, a on za kółkiem.
- Ronni oddychaj.- upomniał mnie.
- Przecież oddycham!!- krzyknęłam.- Wdech, wydech, wdech, wydech.- powtarzałam sobie moją mantrę pod nosem.- O jasna cholera jak boli.
- O patrz chłopaki idą.
- Co?!-Louis się zatrzymał do.
- Co się stało?- zapytał loczek otwierając drzwi.- Ty rodzisz?
- Nie ćwiczę na przyszłość!- Harry wpakował się obok mnie na tylne siedzenie, a Liam z przodu.
- Co ile masz skurcze?- zapytał jako jedyny ogarnięty.
- Co...- nie zdążyłam odpowiedzieć bo znowu złapał mnie skurcz. Złapałam rękę Harrego i jęknęłam.
- Louis przyspiesz.- powiedział Liam.
Lou zrobił to co kazał mu Liam, a ja skupiłam się na oddychaniu, ściskaniu ręki Harrego i jęczeniu. Na drogę wyszedł policjant dając znać że ma zjechać na pobocze.
Louis
Zjechałem na to nieszczęsne pobocze. W oknie zobaczyłem policjanta.
- Przekroczył pan dozwoloną prędkość.- powiedział i w tym momencie Ronni znowu krzyknęła z bólu. Głupi policjant mało zwrócił uwagi na nią.- Proszę dokumenty.
No tak jeszcze tego mi brakowało. Co jeszcze piorun czy stado słoni na ulicy.
- Na prawdę ma pan ochotę pobawić się w lekarza?- zapytał Liam.
- Co?- policjant pobladł a Ronni znowu miała skurcz.- Co jej jest?
- Jest pan na tyle głupi, żeby się nie domyśleć?- zapytałem wściekły.- Ona rodzi.
- Proszę jechać.
Takim sposobem byliśmy eskortowani do szpitala przez policję na sygnale. Ronni miała coraz częstsze skurcze.
- Ronni jak się czujesz?- zapytał Harry, to się na nim wyżyła
- Kurwa a jak mam się czuć. Tak cholernie głupie pytanie może zadać tylko facet. Sam sobie spróbuj to będziesz wiedział jak się czujesz.
W końcu dojechaliśmy pod szpital. Liam pobiegł po lekarza, a ja z Harrym pomogliśmy wysiąść Ronni z samochodu. Skurcze miała coraz częstsze. Mocno trzymała mnie za rękę. Pojawił się Liam i pielęgniarka z wózkiem.
- Proszę przeć.- powiedział lekarz.
Ronni robiła to co kazała położna. Trzymałem ją za rękę już od kilku godzin. Reszta czekała na zewnątrz. W końcu usłyszałem płacz mojego maleństwa. Chyba z tej całej radości zemdlałem.
Otworzyłem oczy, nade mną stał lekarz. Jestem ciekawy co się stało. Chyba mam guza.
- Napędził pan niezłego stracha swojej narzeczonej.- powiedział.
- Ronni, co z nią?- zapytałem.
- Razem z córką są w sali obok.- powiedział.
- Mogę iść do nich?
- Oczywiście, że tak przecież to pana dziecko.
Wszedłem do sali obok, a tam moja Ronni z naszym maleństwem na rękach. Przysiadłem na łóżku obok nich. Nie mogłem oderwać oczu od mojego maleństwa.
- Chcesz ją na ręce?- zapytała mnie Ronni.
- A mogę?
- Ale głupie pytanie. Oczywiście że możesz.- podała mi ją.
Morgan otworzyła swoje malutkie oczka, takie śliczne niebieskie oczka, bałem się że ona zaraz zacznie płakać ale jej malutkie usteczka wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.
_________________________________________
I jak, emocjonujący poród. No to czekam na waszą opinię i do następnego.
- Louis chyba się zaczęło.- jęknęłam, a on spojrzał na mnie przerażony.
- Co już, ale że jak?- no tak spanikował.
- No już!! przecież mówię.
- Gdzie jest Liam jak go człowiek potrzebuje?- na jego słowa chciałam się śmiać, ale poczułam kolejny mocny skurcz.- Trzeba jechać do szpitala.
- O jakiś ty mądry.- warknęłam
Louis pomógł mi wstać z podłogi i zaprowadził do przedpokoju gdzie narzucił mi na ramiona płaszcz. Powoli schodziliśmy po schodach. W końcu udało nam się jakoś dotrzeć do samochodu. Usiadłam na tylnym siedzeniu, a on za kółkiem.
- Ronni oddychaj.- upomniał mnie.
- Przecież oddycham!!- krzyknęłam.- Wdech, wydech, wdech, wydech.- powtarzałam sobie moją mantrę pod nosem.- O jasna cholera jak boli.
- O patrz chłopaki idą.
- Co?!-Louis się zatrzymał do.
- Co się stało?- zapytał loczek otwierając drzwi.- Ty rodzisz?
- Nie ćwiczę na przyszłość!- Harry wpakował się obok mnie na tylne siedzenie, a Liam z przodu.
- Co ile masz skurcze?- zapytał jako jedyny ogarnięty.
- Co...- nie zdążyłam odpowiedzieć bo znowu złapał mnie skurcz. Złapałam rękę Harrego i jęknęłam.
- Louis przyspiesz.- powiedział Liam.
Lou zrobił to co kazał mu Liam, a ja skupiłam się na oddychaniu, ściskaniu ręki Harrego i jęczeniu. Na drogę wyszedł policjant dając znać że ma zjechać na pobocze.
Louis
Zjechałem na to nieszczęsne pobocze. W oknie zobaczyłem policjanta.
- Przekroczył pan dozwoloną prędkość.- powiedział i w tym momencie Ronni znowu krzyknęła z bólu. Głupi policjant mało zwrócił uwagi na nią.- Proszę dokumenty.
No tak jeszcze tego mi brakowało. Co jeszcze piorun czy stado słoni na ulicy.
- Na prawdę ma pan ochotę pobawić się w lekarza?- zapytał Liam.
- Co?- policjant pobladł a Ronni znowu miała skurcz.- Co jej jest?
- Jest pan na tyle głupi, żeby się nie domyśleć?- zapytałem wściekły.- Ona rodzi.
- Proszę jechać.
Takim sposobem byliśmy eskortowani do szpitala przez policję na sygnale. Ronni miała coraz częstsze skurcze.
- Ronni jak się czujesz?- zapytał Harry, to się na nim wyżyła
- Kurwa a jak mam się czuć. Tak cholernie głupie pytanie może zadać tylko facet. Sam sobie spróbuj to będziesz wiedział jak się czujesz.
W końcu dojechaliśmy pod szpital. Liam pobiegł po lekarza, a ja z Harrym pomogliśmy wysiąść Ronni z samochodu. Skurcze miała coraz częstsze. Mocno trzymała mnie za rękę. Pojawił się Liam i pielęgniarka z wózkiem.
- Proszę przeć.- powiedział lekarz.
Ronni robiła to co kazała położna. Trzymałem ją za rękę już od kilku godzin. Reszta czekała na zewnątrz. W końcu usłyszałem płacz mojego maleństwa. Chyba z tej całej radości zemdlałem.
Otworzyłem oczy, nade mną stał lekarz. Jestem ciekawy co się stało. Chyba mam guza.
- Napędził pan niezłego stracha swojej narzeczonej.- powiedział.
- Ronni, co z nią?- zapytałem.
- Razem z córką są w sali obok.- powiedział.
- Mogę iść do nich?
- Oczywiście, że tak przecież to pana dziecko.
Wszedłem do sali obok, a tam moja Ronni z naszym maleństwem na rękach. Przysiadłem na łóżku obok nich. Nie mogłem oderwać oczu od mojego maleństwa.
- Chcesz ją na ręce?- zapytała mnie Ronni.
- A mogę?
- Ale głupie pytanie. Oczywiście że możesz.- podała mi ją.
Morgan otworzyła swoje malutkie oczka, takie śliczne niebieskie oczka, bałem się że ona zaraz zacznie płakać ale jej malutkie usteczka wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.
_________________________________________
I jak, emocjonujący poród. No to czekam na waszą opinię i do następnego.
Piękny rozdział, a poród bardzo emocjonujący. Tak na to czekałam, że eh... Śliczna córka, fantastyczny rozdział. Hm.. śmieszny Liam i Harry i w ogóle cudo!!! Kocham cię i czekam na następny
OdpowiedzUsuńbardzo emocjonujący ;) rozdział genialny!!
OdpowiedzUsuńHehehe rozdział superowy:) dokładnie, poród emocjonujący :)
OdpowiedzUsuńKobieta w takim stanie potrafi nieraz tak dogadać :D haha ;p
Córeczka śliczniutka :) Pozdrawiam Asiek :*
Ps. U mnie nowy rozdział, zapraszam:)
haha... biedny Hazza... chciał dobrze a mu się oberwało... Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńAwww, jaki słodki dzidziuś:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, a najlepszy tekst: -Ty rodzisz?
- Nie ćwiczę na przyszłość!
Czekam na następny:) Masz talent do pisania;*
Jezu ale emocje..
OdpowiedzUsuńJa chce już nn..
rozdział cudowny najlepsze to było to :"- Co się stało?- Ty rodzisz?
OdpowiedzUsuń- Nie ćwiczę na przyszłość!" slicznie piszez :) ^^ - patrysia