niedziela, 16 grudnia 2012

Cztery

Ronni

Już dzisiaj będę mogła wyjść ze szpitala. Nie wiem czemu, ale nieco obawiam się tego dnia. Louis przychodzi do mnie codziennie, z masą katalogów z ciuchami. Jak to on stwierdził:
- Przecież musisz w czymś chodzić, a lekarz powiedział, że musisz  dużo odpoczywać w najbliższym czasie. Więc wielkie zakupy odpadają. 
- Dobra, ale po co mi aż tyle rzeczy.- zaprotestowałam- Nie mam zamiaru nic już wybierać. Wydasz na mnie fortunę. 
- To są moje pieniądze i będę robił z nimi co chcę. Podoba ci się ta bluzka?- zapytał z powrotem jakby nie było tematu.
- Grrry... Jesteś nie możliwie uparty.- popatrzył na mnie swoimi oczami wymuszając odpowiedź. Zawsze tak robił, jak czegoś ode mnie chciał.- Po pierwsze nie noszę różowego, a szczególnie takiego koloru. Po drugie to ma falbanki. Ble
- To dobrze bo mi się nie podoba.- wzięłam poduszkę leżącą obok mnie i po prostu przywaliłam mu nią.- Ej.
- Po co mnie pytałeś jak ci się nie podoba.
- Może tobie by się spodobała.
- Ręce mi opadają. Lou, ja ci wszystko oddam, przecież ja mam pieniądze.
- To dobrze, że masz. Spróbuj tylko oddać mi choć jednego funta, a cię po prostu...
- Co mi zrobisz?- zapytałam
- Jeszcze nie wiem, ale miej pewność, że to będzie coś naprawdę strasznego.
I na tym polegała cała nasza dyskusja. On nie uznaje kompromisów. Jest uparty, szalony i czasem tak cholernie mnie drażni, ale polubiłam go. 
- Gotowa?- moje rozmyślania przerwało wtargnięcie Louisa.
- Tak.- odpowiedziałam. Byłam już gotowa. Rude włosy spięłam w koka, ubrałam się w porwane jeansy i białą koszulkę z flagą USA.<klik>
- Mam twój wypis i receptę.- powiedział. Wziął moją torbę i chciał wyjść, a ja dalej stałam jak kołek.- Ronni co jest?
- Boję się.- powiedziałam ledwie słyszalnym szeptem. Louis podszedł do mnie i bez słowa przytulił.
- Czego?- zapytał mnie
- Tego, że znowu upadnę, że nie dam radę sobie z tym wszystkim poradzić, że historia zatoczy koło.
- Nie ma nic złego w tym, że się boisz. Pamiętaj ja jestem tuż obok ciebie gotowy złapać cię w razie upadku. Przyjaciele są po to, żeby pomagać. Dostajesz nową szansę. Szansę na nowe życie bez tych dwóch lat.- lekki uśmiech wpłyną na moje wargi.- Powiedz kiedy będziesz gotowa. Ten pierwszy krok musisz zrobić sama, przy każdym następny ja będę przy tobie.
- Jestem gotowa.- powiedziałam po chwili patrząc w jego oczy - Chcę nowego życia.
Luis wyciągną do mnie rękę i razem wyszliśmy z sali. Szłam korytarzem myśląc tylko o swojej przyszłości. O tym co mogę zrobić. Wyszliśmy na zewnątrz, zimne powietrze owiało moją twarz. Szatyn prowadził mnie w stronę samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera, w ciszy jechaliśmy nieznanymi mi ulicami. Lou zatrzymał się przed jednym z drogich domów. Wysiadłam z samochodu i wpatrywałam się w wieki dom.
- Ty tutaj mieszkasz?- zapytałam zdając sobie sprawę, że to pytanie jest mega głupie, przecież sama mieszkałam w wielkiej willi.
- Tak.- odpowiedział.
- Sam?
- Już nie.- zaśmiał się.

 Weszliśmy do środka. Długi biały korytarz, wieszak na kurtki. Poszłam dalej za nim. Wielki salon z wielkimi oknami. Widok z nich na ogród z basenem. Z salonu przechodziło się od razu do kuchni. Jasne meble i nowoczesne sprzęty. Z kuchni można było wejść na piętro. Kolejny korytarz, podeszłam do barierki i miałam widok na cały salon. 
- Chodź pokaże ci twoją sypialnię.- powiedział do mnie Louis, który pojawił się z nikąd, a może ciągle był obok tylko ja nie zwróciłam na niego uwagi.
- Nie jestem pewna czy dam radę wytrzymać więcej wrażeń.- Lou tylko się zaśmiał. Złapał mnie za rękę i delikatnie pociągną w stronę jednych z drzwi. Otworzył prze de mną białe drzwi, a moim oczom ukazał się piękny pokój. Jasne ściany, wielkie łóżko i ciemne meble.<klik>.
- Masz dla siebie łazienkę bo ja jestem strasznym bałaganiarzem.- przesuną drzwi w kwiatki i moim oczom ukazała się piękna łazienka. Ciemne ściany i duża wanna. <klik>
- Wow.- wydukałam.
- Podoba ci się?
- Tak.- odpowiedziałam.- Dziękuje.
- Nie ma za co. To ty się rozpakuj, a ja pójdę przygotować coś na obiad.
Louis wyszedł z pokoju, a ja usiadłam na łóżko. Ze łzami w oczach rozglądałam się po pokoju. Podeszłam do wielkiej szafy i ją otworzyłam. Była pełna ubrań. Oj ten Louis. Wyjęłam z szafy dresy i bokserkę. Poszłam do łazienki się przebrać. Rozpakowałam rzeczy z torby. Czyste wkładałam do szafy, a brudne rzucałam na kupkę. Zeszłam schodami na dół, Lou wygłupiła się w kuchni krojąc warzywa.
- Lou?- chyba go nieco przestraszyłam, bo aż podskoczył. Po chwili usłyszałam jak krzyczy.
- Ałł.- zbiegłam ze schodów i wparowałam do kuchni.
- Co jest?- zapytałam Lou nie odpowiedział tylko pokazał mi palca, z którego leciała krew. Złapałam go za rękę i wsadziłam pod zimną wodę.- Gdzie jest apteczka?
- W łazience na dole.- odpowiedział, a ja na niego spojrzałam pytająco.- Drugie drzwi w korytarzu po prawej. 
Pobiegłam do łazienki i po prostu oniemiałam. <klik> Cała łazienka była w stylu orientalnym, wielka wanna, doniczka bambusem. Nie miałam czasu na podziwianie, znalazłam szafkę i z niej wyjęłam apteczkę. Wróciłam do krwawiącego Louisa. 
- Pokaż ten palec.- rozkazałam. Z apteczki wyjęłam wodę utlenioną i polałam mu palec. Sykną. Ręcznikiem papierowym otarłam palec i przykleiłam mu na palec plaster w marchewki. Serio wszystkie były w marchewki. - Lou usiądź, a ja skończę ten obiad. 
Chłopka posłusznie usiadł przy wysepce i uważnie przyglądał mi się co robię. Skończyłam kroić warzywa, z lodówki wyjęłam pokrojone i przyprawione mięso z kurczaka. 
- Masz sos sojowy?- zapytałam.
- W szafce na górze.- odpowiedział. Byłam za niska żeby do niej sięgnąć. Lou widząc moje poczynania wstał z krzesła i sam wyją mi ten sos.
Sos wlałam na patelnię i poczekałam aż się podgrzeje. Rzuciłam kurczaka, chwilę go podsmażyłam i dorzuciłam do tego warzywa. Przykryłam pokrywką i zajęłam się ryże, który już się ugotował. Ryż nałożyłam na talerze, a na to z patelni kurczaka.
- Obiad gotowy.- oznajmiłam stawiając przed Louisem talerz.- Próbuj. 
Chłopak wziął niepewnie widelec do ręki i spróbował. Na jego twarzy zagościł wielki banan.
- Pycha, jeszcze nigdy nie jadłem takiego pysznego kurczaka.- powiedział i zabrał się za jedzenie. Usiadłam obok niego i sama zaczęłam jeść.
- Zrobimy tak, od dziś ja będę gotować bo u ciebie kończy się to tragicznie.
- No niech ci będzie. Gotujesz bosko więc mogę ci pozwolić.
Po obiedzie poszłam kończyć się rozpakowywać. Zmęczona położyłam się na łóżku i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
________________________________________________
Dzisiaj to na tyle. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Czekam na wsze komentarze.  

7 komentarzy:

  1. świetny rozdział ;) Podoba mi się ;p
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. muszę przyznać, że piszesz świetne opowiadania ;)
    ~~lika~~

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, super, super i co jeszcze chcesz. Miłość? mam nadzieję że tak. Dzięki że do mnie zajrzałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny rozdział.! ; )))

    http://xxstereoheartsxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże i kolejna osoba która pisze ładniej niż ja ;( http://storywithjustinbieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział :) -patrysia

    OdpowiedzUsuń

Clary G internetowy spis