Piosenka: Pink Fuckin Perfect
Roni
Przez głowę przeszła jedna myśl: ból. Myśl która wręcz od dwóch lat panowałam w moim umyśle. Jedno marzenie: śmierć. Niech całe cierpienie się skończy, niech wszystko przestanie istnieć, nich ja przestane istnieć. Ręce, które mnie dotykały wywoływały obrzydzenie, słowa mówione do mnie przyprawiały o gęsią skórkę.
Strach, ból i smutek.- jedyne uczucia jakie byłam wstanie odczuwać.
Skończył, odszedł, zostawił mnie w spokoju. Łzy same płyną, nie mam siły podnieść się z ziemi. Nie chcę żyć, chcę przestać czuć. Narkotyki nie pomagają, szara rzeczywistość zawsze da o sobie znać. Śmierć to jedyne rozwiązanie. Odebrać sobie życie. Niby takie proste, skoczyć z mostu, przedawkować, podciąć sobie żyły, tyle sposobów, a jednak niewykonalne. Brakuje mi odwagi.
Zimno, które przeszywa moje sponiewierane ciało dostało się do mojej duszy. Już nie ma dla mnie znaczenia co się ze mną stanie. Chcę odejść z tego świata. Świata, w którym liczą się pieniądze.
- Halo nic ci nie jest?- do mojego świata wdarł się głos, inny niże reszta. Delikatny, nie sprawiający bólu.- Co się stało?- kolejne nic nie warte pytanie. Ja się stałam, żyję, cierpię istnieję, chociaż tego nie chcę.
Nie odpowiadam, nie mam na to siły. Czuję perfumy i delikatna tkaninę na moich ramionach. Ktoś okrył mnie swoją marynarką. Otwieram zapłakane oczy i widzę chłopaka przyglądającego mi się uważnie, swoimi szaro- niebieskimi oczami. Wiem co widzi wychudłą twarz, za duże zielone oczy, bez dawnego blasku i jakiejkolwiek chęci do życia, podarte ubrania, splątane rude włosy. Prościej przemokniętą, zmarzniętą i wykorzystaną dziewczynę zagubioną w wielkim świecie. Czułam jak mnie podnosi, nie mam siły walczyć, sprzeciwić się. Może to jakiś psychopata, który mnie zabije i skróci to cierpienie. Niesie mnie gdzieś, do samochodu. Drogiego samochodu. Jedziemy, nie wiem gdzie i nawet mnie to nie obchodzi. W czasie drogi co raz czuję na sobie jego wzrok. Zatrzymuje się, przed jakimś budynkiem. Szpital. Znowu czuję jog silne ramiona w delikatnym uścisku, wyciąga mnie z samochodu. Cudowne perfumy i ciepły oddech na mojej skórze. Niesie mnie, światła mnie rażą
Louis
Smutne, zielone oczy, bez jakiejkolwiek chęci do życia, jak otchłań. Leży na ziemi i trzęsie się z zimna. Przecież jej nie zostawię. Niosę ją do mojego samochodu i wiozę do szpitala. Tam zajmą się nią lekarze.
Stoję na korytarzu i patrzę jak sanitariusz niesie ją do sali. Czemu nie mogę odejść, przecież mógłbym iść, nie przejmować się. Wyjść i zapomnieć. Zapomnieć o zielonych oczach. Jak wyrzucić z pamięci te oczy pełne bólu, jak zapomnieć o udręce wypisanej na jej twarzy. Nie da się tego wyrzucić z pamięci, przejść obok takiego cierpienia. Siedzę na korytarzu, z marynarką w ręku i czekam.
- To pan ją znalazł?- zapytała mnie pielęgniarka.
- Tak.- odpowiedziałem
- Wie pan może co się stało?
- Nie.
- Zna pan ją.- kolejne pytanie na które nie znam odpowiedzi.
- Nie. Co z nią?
- Kiepsko jest odwodniona i osłabiona.- odpowiedziała pielęgniarka.
- Mogę do niej wejść?
- Oczywiście, ale nie za długo daliśmy jej leki na uspokojenie.
Zaprowadziła mnie do sali, przez szybę widziałem przestraszona dziewczynę, krucha i bezradna na łóżku, w otoczeniu białej pościeli była jeszcze bardziej blada. Usiadłem na krześle obok i delikatnie się uśmiechnąłem.
- Jestem Louis.- odezwałem się. Nic nie powiedziała tylko dalej lustrowała mnie swoimi zielonymi oczami, jakby oceniając czy może mi zaufać.- Powiesz jak się nazywasz?- zapytałem.
- Roni. - cichy szept wydobył się z jej ust. Cichy dźwięk, a tak delikatny i melodyjny.
- Masz jakąś rodzinę?- pokiwała przecząco głową, a w oczach zaskrzyły się jej łzy. - Przepraszam, nie powinienem pytać.- złapałem ją za drobną rękę. Widziałem jak oczy się jej kleją, jak zasypia. Siedziałem tak jeszcze chwilę, wstałem i wyszedłem.
- Możecie mnie informować co z nią?- zapytałem pielęgniarkę
- Oczywiście, proszę zostawić jakiś numer kontaktowy.- zapisałem numer na kartce i wyszedłem.
___________________________________________________________________
Pierwszy za nami ma nadzieję, że się wam spodoba. Czekam na wasze komentarze.
Roni
Przez głowę przeszła jedna myśl: ból. Myśl która wręcz od dwóch lat panowałam w moim umyśle. Jedno marzenie: śmierć. Niech całe cierpienie się skończy, niech wszystko przestanie istnieć, nich ja przestane istnieć. Ręce, które mnie dotykały wywoływały obrzydzenie, słowa mówione do mnie przyprawiały o gęsią skórkę.
Strach, ból i smutek.- jedyne uczucia jakie byłam wstanie odczuwać.
Skończył, odszedł, zostawił mnie w spokoju. Łzy same płyną, nie mam siły podnieść się z ziemi. Nie chcę żyć, chcę przestać czuć. Narkotyki nie pomagają, szara rzeczywistość zawsze da o sobie znać. Śmierć to jedyne rozwiązanie. Odebrać sobie życie. Niby takie proste, skoczyć z mostu, przedawkować, podciąć sobie żyły, tyle sposobów, a jednak niewykonalne. Brakuje mi odwagi.
Zimno, które przeszywa moje sponiewierane ciało dostało się do mojej duszy. Już nie ma dla mnie znaczenia co się ze mną stanie. Chcę odejść z tego świata. Świata, w którym liczą się pieniądze.
- Halo nic ci nie jest?- do mojego świata wdarł się głos, inny niże reszta. Delikatny, nie sprawiający bólu.- Co się stało?- kolejne nic nie warte pytanie. Ja się stałam, żyję, cierpię istnieję, chociaż tego nie chcę.
Nie odpowiadam, nie mam na to siły. Czuję perfumy i delikatna tkaninę na moich ramionach. Ktoś okrył mnie swoją marynarką. Otwieram zapłakane oczy i widzę chłopaka przyglądającego mi się uważnie, swoimi szaro- niebieskimi oczami. Wiem co widzi wychudłą twarz, za duże zielone oczy, bez dawnego blasku i jakiejkolwiek chęci do życia, podarte ubrania, splątane rude włosy. Prościej przemokniętą, zmarzniętą i wykorzystaną dziewczynę zagubioną w wielkim świecie. Czułam jak mnie podnosi, nie mam siły walczyć, sprzeciwić się. Może to jakiś psychopata, który mnie zabije i skróci to cierpienie. Niesie mnie gdzieś, do samochodu. Drogiego samochodu. Jedziemy, nie wiem gdzie i nawet mnie to nie obchodzi. W czasie drogi co raz czuję na sobie jego wzrok. Zatrzymuje się, przed jakimś budynkiem. Szpital. Znowu czuję jog silne ramiona w delikatnym uścisku, wyciąga mnie z samochodu. Cudowne perfumy i ciepły oddech na mojej skórze. Niesie mnie, światła mnie rażą
Louis
Smutne, zielone oczy, bez jakiejkolwiek chęci do życia, jak otchłań. Leży na ziemi i trzęsie się z zimna. Przecież jej nie zostawię. Niosę ją do mojego samochodu i wiozę do szpitala. Tam zajmą się nią lekarze.
Stoję na korytarzu i patrzę jak sanitariusz niesie ją do sali. Czemu nie mogę odejść, przecież mógłbym iść, nie przejmować się. Wyjść i zapomnieć. Zapomnieć o zielonych oczach. Jak wyrzucić z pamięci te oczy pełne bólu, jak zapomnieć o udręce wypisanej na jej twarzy. Nie da się tego wyrzucić z pamięci, przejść obok takiego cierpienia. Siedzę na korytarzu, z marynarką w ręku i czekam.
- To pan ją znalazł?- zapytała mnie pielęgniarka.
- Tak.- odpowiedziałem
- Wie pan może co się stało?
- Nie.
- Zna pan ją.- kolejne pytanie na które nie znam odpowiedzi.
- Nie. Co z nią?
- Kiepsko jest odwodniona i osłabiona.- odpowiedziała pielęgniarka.
- Mogę do niej wejść?
- Oczywiście, ale nie za długo daliśmy jej leki na uspokojenie.
Zaprowadziła mnie do sali, przez szybę widziałem przestraszona dziewczynę, krucha i bezradna na łóżku, w otoczeniu białej pościeli była jeszcze bardziej blada. Usiadłem na krześle obok i delikatnie się uśmiechnąłem.
- Jestem Louis.- odezwałem się. Nic nie powiedziała tylko dalej lustrowała mnie swoimi zielonymi oczami, jakby oceniając czy może mi zaufać.- Powiesz jak się nazywasz?- zapytałem.
- Roni. - cichy szept wydobył się z jej ust. Cichy dźwięk, a tak delikatny i melodyjny.
- Masz jakąś rodzinę?- pokiwała przecząco głową, a w oczach zaskrzyły się jej łzy. - Przepraszam, nie powinienem pytać.- złapałem ją za drobną rękę. Widziałem jak oczy się jej kleją, jak zasypia. Siedziałem tak jeszcze chwilę, wstałem i wyszedłem.
- Możecie mnie informować co z nią?- zapytałem pielęgniarkę
- Oczywiście, proszę zostawić jakiś numer kontaktowy.- zapisałem numer na kartce i wyszedłem.
___________________________________________________________________
Pierwszy za nami ma nadzieję, że się wam spodoba. Czekam na wasze komentarze.
Ale ze mnie gapa, wchodzę wiele razy na Twoje opowiadanie i nie widzę rozdziału, a dodałaś już kilka dni temu. No cóż, moja inteligencja sięga podłogi? Dobra, nie wiem skąd porównanie do podłogi XD Kochana świetnie piszesz, gdy ja patrzę na swój blog i Twój to nawet nie wiesz jak bym chciała mieć taki talent jaki Ty właśnie masz. Piszesz pięknie, strasznie mi się podoba Twój styl pisania ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
Hej! Serdecznie zapraszam na nowe opowiadanie http://pretty-dangerous-rich.blogspot.com/ właśnie pojawili się bohaterowie. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej zapraszam. Zachęcam do komentowania, wyrażania swojej opini. Z góry dziękuję. Przepraszam jeżeli uznasz to za spam ;)-Rose
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuń