Louis
Dziś mieliśmy krótką próbę i miałem wolne. Radosny wróciłem do domu. Moja księżniczka spała w naszej sypialni, a obok nie słodko spała Morgan. Wziąłem córeczkę na ręce i zawiozłem ją do chłopaków.
- Przygarniecie na noc tę słodką kruszynkę.- zapytałem Harrego i Liama, bo tylko oni byli w domu.
- No jasne, chodź do mnie moja piękna.- Harry wyciągnął ręce i odebrał ode mnie małą.
- Możesz dać popalić wujkom.- powiedziałem do małej, pocałowałem ją w czółko i wyszedłem.
Mając pewność, że moje dziecko jest w dobrych rękach, wróciłem z powrotem do domu. Zanim obudziłem Ronni przebrałem się we wcześniej naszykowany garnitur. Gotowy wróciłem do naszej sypialni. Przysiadłem na łóżku i zacząłem obdarowywać jej szyję pocałunkami.
- Ronni, kochanie obudź się.- powiedziałem jej wprost do ucha.
- Coś się stało?- zapytała zaspana. Wzrokiem szukała małej.
- Nie, kochanie.- odpowiedziałem.- Ubierz sukienkę, dobrze?- poprosiłem.
- Dobrze, ale po co?- zapytała wstając z łóżka i uwarzenie mi się przyglądając. Sam poszedłem w jej ślady. Wstałem i delikatnie musnąłem jej wargi.
- Żebyś się pytała.- wystawiłem język i wyszedłem unikając ciosu od poduszki, która już leciała w moją stronę.
Ronni
Stałam na środku pokoju całkiem zaskoczona. Louis ubrany w garnitur, do tego każe mi się przebrać w sukienkę. 'Może on chce wziąć potajemnie ślub?'- myślę- ' Nie, on przecież nawet mi się nie oświadczył.' Od razu znajduję zaprzeczenie poprzedniej myśli. Żeby dłużej nie katować samej siebie różnymi spekulacjami wyjęłam z szafy białą sukienkę w kwiatki.<klik> Założyłam ją i lekko się pomalowałam i założyłam czarne kozaki na obcasie. Louis czekał już na mnie w samochodzie. Nie pewnym krokiem ruszyłam w stronę czarnego mercedesa. Wsiadłam do środka.
- Dobra ubrałam sukienkę, wsiadłam do auta, ale do jasnej cholery gdzie ty mnie wieziesz i gdzie jest moje dziecko?!- warknęłam na niego
- Wdech, wydech. Ronni oddychamy.- powiedział jeszcze bardziej mnie irytując.- A tak na serio Morgan jest u chłopaków, a my jedziemy na spacer.- odpowiedział z poważną miną.
Spojrzałam na niego jak na idiotę. Rzadko widzę go poważnego, ale teraz taki był. Z uwagą skupiał się na drodze.
- Spacer jadąc samochodem i niby czemu nie mogliśmy zabrać naszej córki.- westchnęłam i zrezygnowana oparłam się o siedzenie.
Zostało mi tylko czekać na obrót sytuacji. Naburmuszona patrzyłam się w okno nie odzywając się do Louisa ani słowem. Po 15 minutach chłopak zatrzymał auto, jak dżentelmen otworzył mi drzwi i podał rękę aby pomóc mi wysiąść. Uważnie rozejrzałam się dookoła. Dopiero teraz mogłam stwierdzić, że Louis zabrał mnie na ten spacer do ogrodu botanicznego. Chłopak był wyjątkowo milczący i tajemniczy co mnie doprowadzało do szału.
- Lou ja ci coś zaraz zrobię, albo szlag mnie jasny trafi!- podniosłam głos, ale widząc że chłopak nie reaguje znowu zamilkłam.
Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć po białych dróżka. Nie miałam nawet czasu na podziwianie uśpionej przyrody ukrytej pod białą kołdrą ze śniegu. W końcu się zatrzymał pod altaną. Była wykonana z drewna i pomalowana błękitną farbą. Wtapiała się w zimowy krajobraz. Po obu stronach były ławki, całość była obrośnięta winoroślą. Było to bardzo cudowne miejsce. Staliśmy na przeciwko siebie, widać było, że chłopak się denerwuje. Nerwowo szukał czegoś po kieszeniach marynarki. Chyba w końcu znalazł bo ulga malowała się na jego twarzy. Ukląkł przede mną na jedno kolano i wyją czerwone pudełeczko.
- Ronni, najdroższe me kochanie. Razem z Morgan jesteście dla mnie całym moim światem. Więc Weroniko Rosati czy uczynisz mi ten zaszczy i zostaniesz moją żoną?
Patrzyłam na niego z zaskoczeniem w oczach. Łzy szczęścia były w moich oczach. Delikatnie się uśmiechnęłam i nie każąc mu dłużej czekać wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam.
- Tak Louis, zostanę twoją żoną.
Chłopak, a raczej mój narzeczony włożył mi na palec pierścionek i zaczął namiętnie całować.
__________________________________________
Więc jak się wam podoba. Rozdział powstał dzięki pomocy Alicji (wybacz, ale groził mi łaskotkami i poduszką) Mam nadzieję że wam się podoba. No to do następnego.
Dziś mieliśmy krótką próbę i miałem wolne. Radosny wróciłem do domu. Moja księżniczka spała w naszej sypialni, a obok nie słodko spała Morgan. Wziąłem córeczkę na ręce i zawiozłem ją do chłopaków.
- Przygarniecie na noc tę słodką kruszynkę.- zapytałem Harrego i Liama, bo tylko oni byli w domu.
- No jasne, chodź do mnie moja piękna.- Harry wyciągnął ręce i odebrał ode mnie małą.
- Możesz dać popalić wujkom.- powiedziałem do małej, pocałowałem ją w czółko i wyszedłem.
Mając pewność, że moje dziecko jest w dobrych rękach, wróciłem z powrotem do domu. Zanim obudziłem Ronni przebrałem się we wcześniej naszykowany garnitur. Gotowy wróciłem do naszej sypialni. Przysiadłem na łóżku i zacząłem obdarowywać jej szyję pocałunkami.
- Ronni, kochanie obudź się.- powiedziałem jej wprost do ucha.
- Coś się stało?- zapytała zaspana. Wzrokiem szukała małej.
- Nie, kochanie.- odpowiedziałem.- Ubierz sukienkę, dobrze?- poprosiłem.
- Dobrze, ale po co?- zapytała wstając z łóżka i uwarzenie mi się przyglądając. Sam poszedłem w jej ślady. Wstałem i delikatnie musnąłem jej wargi.
- Żebyś się pytała.- wystawiłem język i wyszedłem unikając ciosu od poduszki, która już leciała w moją stronę.
Ronni
Stałam na środku pokoju całkiem zaskoczona. Louis ubrany w garnitur, do tego każe mi się przebrać w sukienkę. 'Może on chce wziąć potajemnie ślub?'- myślę- ' Nie, on przecież nawet mi się nie oświadczył.' Od razu znajduję zaprzeczenie poprzedniej myśli. Żeby dłużej nie katować samej siebie różnymi spekulacjami wyjęłam z szafy białą sukienkę w kwiatki.<klik> Założyłam ją i lekko się pomalowałam i założyłam czarne kozaki na obcasie. Louis czekał już na mnie w samochodzie. Nie pewnym krokiem ruszyłam w stronę czarnego mercedesa. Wsiadłam do środka.
- Dobra ubrałam sukienkę, wsiadłam do auta, ale do jasnej cholery gdzie ty mnie wieziesz i gdzie jest moje dziecko?!- warknęłam na niego
- Wdech, wydech. Ronni oddychamy.- powiedział jeszcze bardziej mnie irytując.- A tak na serio Morgan jest u chłopaków, a my jedziemy na spacer.- odpowiedział z poważną miną.
Spojrzałam na niego jak na idiotę. Rzadko widzę go poważnego, ale teraz taki był. Z uwagą skupiał się na drodze.
- Spacer jadąc samochodem i niby czemu nie mogliśmy zabrać naszej córki.- westchnęłam i zrezygnowana oparłam się o siedzenie.
Zostało mi tylko czekać na obrót sytuacji. Naburmuszona patrzyłam się w okno nie odzywając się do Louisa ani słowem. Po 15 minutach chłopak zatrzymał auto, jak dżentelmen otworzył mi drzwi i podał rękę aby pomóc mi wysiąść. Uważnie rozejrzałam się dookoła. Dopiero teraz mogłam stwierdzić, że Louis zabrał mnie na ten spacer do ogrodu botanicznego. Chłopak był wyjątkowo milczący i tajemniczy co mnie doprowadzało do szału.
- Lou ja ci coś zaraz zrobię, albo szlag mnie jasny trafi!- podniosłam głos, ale widząc że chłopak nie reaguje znowu zamilkłam.
Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć po białych dróżka. Nie miałam nawet czasu na podziwianie uśpionej przyrody ukrytej pod białą kołdrą ze śniegu. W końcu się zatrzymał pod altaną. Była wykonana z drewna i pomalowana błękitną farbą. Wtapiała się w zimowy krajobraz. Po obu stronach były ławki, całość była obrośnięta winoroślą. Było to bardzo cudowne miejsce. Staliśmy na przeciwko siebie, widać było, że chłopak się denerwuje. Nerwowo szukał czegoś po kieszeniach marynarki. Chyba w końcu znalazł bo ulga malowała się na jego twarzy. Ukląkł przede mną na jedno kolano i wyją czerwone pudełeczko.
- Ronni, najdroższe me kochanie. Razem z Morgan jesteście dla mnie całym moim światem. Więc Weroniko Rosati czy uczynisz mi ten zaszczy i zostaniesz moją żoną?
Patrzyłam na niego z zaskoczeniem w oczach. Łzy szczęścia były w moich oczach. Delikatnie się uśmiechnęłam i nie każąc mu dłużej czekać wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam.
- Tak Louis, zostanę twoją żoną.
Chłopak, a raczej mój narzeczony włożył mi na palec pierścionek i zaczął namiętnie całować.
__________________________________________
Więc jak się wam podoba. Rozdział powstał dzięki pomocy Alicji (wybacz, ale groził mi łaskotkami i poduszką) Mam nadzieję że wam się podoba. No to do następnego.
Okay piękny rozdział, a zwłaszcza końcówka. Strasznie romantyczny. Do nn.
OdpowiedzUsuńmmm..jaki romantyczny <3
OdpowiedzUsuńcudny jest !
WoW... Romantiko... a tak serio to oczywiście cudowny rozdział i czekam na nn!
OdpowiedzUsuńOjejciu, ale romantyczny ten Louis. Jak ja bym chciała takiego chłopaka*_*
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to oczywiście świetny:*
Romantic :D świetny rozdział, też się tak denerwowałam jak mój ( teraz już narzeczony ) był taki tajemniczy i wywiózł mnie nie w tajemnicze miejsce;p
OdpowiedzUsuńJuż si nie mogę doczekać ich ślubu :) Pozdrawiam Asiek :*
piekny :D ;*- patrysia
OdpowiedzUsuń