Ronni
Droga do Manchesteru nie była łatwa. Jechanie dobrze znanymi mi ulicami, w których kryło się tyle wspomnień. Czułam na sobie spojrzenie Louisa. Auto zatrzymało się przed wielkim domem. Wyglądał tak jak kiedyś.
- Żeby zacząć nowy rozdział w życiu, musisz napisać zakończenie starego.- powiedział do mnie.
- Ja chcę ich pamiętać.
- Nie musisz o nich zapominać, to są twoi rodzice i zawsze będzie na nich miejsce w twoim sercu i pamięci. Wystarczy, że pogodzisz się z ich śmiercią.
- Nie mogę sobie wybaczyć, że ostatnie co usłyszeli z moich ust to to, że ich nienawidzę.
- Wiedzieli, że ich kochasz.- delikatnie się do mnie uśmiechną i złapał mnie za rękę.- Chodź, weźmiemy parę zdjęci, żeby maleństwo chociaż tak mogło zobaczyć jednych dziadków.
- Jednych?- na początku nie zrozumiałam sensu jego słów.
- No drugich ma w Donecaster.- powiedział to tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Louis.
- Co w końcu muszę cię przedstawić rodzicom, chcę pochwalić się swoim szczęściem, a raczej dwoma.- jego ręka dotknęła mojego brzucha. Nie można już było ukrywać ciąży. Był to już czwarty miesiąc.- Gotowa, aby wejść do środka.
- Gotowa.- oboje wysiedliśmy z samochodu.
Otworzyłam drzwi kluczami, które wcześniej wzięłam od prawnika. Weszliśmy do środka, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Czułam się jakby czas się tutaj zatrzymał, jakby te dwa lata nie minęły. W salonie nadal stał pusty kubek, ramki na komodzie nadal były poprzewracane. Podeszłam do niej i przyjrzałam się fotografii za zbitym szkłem. Byliśmy na niej tacy szczęśliwi.
- To była nie prawda. Skłamałam mówiąc, że nie zauważę, że ich nie ma. Odczulam to bardziej niż sama się spodziewałam.- powiedziałam do Louisa.
Zrobił krok w moją stronę i przyciągną do siebie. Jego dotyk delikatny, podniosłam oczy do góry, zatapiając się w jego niebieskim spojrzeniu. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Jestem uzależniona od tych ust. Zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Jego ręce powędrowały pod mój sweter, delikatnie masując plecy. Jęknęłam odrywając się od niego. Jego usta przeniosły się na moją szyję, odchyliłam głowę ułatwiając mu do niej dostęp.
- Cz wy tutaj robicie.- usłyszałam znajomy głos za sobą.- Tutaj nie wolno być.- oderwaliśmy się od siebie nieco speszeni, że ktoś nas nakrył. Odwróciłam się i zobaczyłam dobrze mi znaną staruszkę. Kobiecie oczy zrobiły się wielkie ze zdziwienia na mój widok.- Weronika.- powiedziała.- Ronni to na prawdę ty.
- Tak Nino to ja.- uśmiechnęłam się do gosposi.
- Weronisia.- tylko ona mnie tak nazywała. Pamiętam ją od najwcześniejszych lat. Kobieta przytuliła mnie, kochałam ją jak swoją babcię.- Boże jak ja dawno ciebie nie widziałam. Może pójdziemy do mnie zrobiłam szarlotkę?
- Louis co ty na to?- zapytałam chłopaka.
- Jeżeli masz ochotę, to z miłą chęcią.- odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Poszliśmy do małego domu Niny. Kobieta mieszkała tylko kilka domów dalej. Siedzieliśmy na kanapie i popijaliśmy herbatę. Nie zauważyliśmy nawet jak zbliżał się wieczór.
- My będziemy się zbierać.- powiedziałam.- Do widzenia Nino.- mocno przytuliłam kobietę i oboje z Louisem wyszliśmy. Siedzieliśmy w samochodzie kiedy odezwał się Louis.
- Pomyślałem, że nie będziesz chciała spać w domu i zarezerwowałem pokój w hotelu.
- Louis na długo zostajemy?- zapytałam.
- Na tak długo jak będziesz potrzebowała na uporanie się ze wszystkim i spakowaniem tego czego będziesz chciała.
- Co? Ale gdzie ja to będę trzymać. Przecież nie będę zagracać ci domu.
- Naszego domu, kochanie naszego. Każda rzecz jaką będziesz chciała ze sobą zabrać znajdzie miejsce.- Boże jak ja bardzo kocham tego mojego wariata.
Louis ruszył i zatrzymał się przed jakimś hotelem. Poszliśmy do recepcji.
- Rezerwacja na nazwisko Tomilnson.- powiedział Lou, kobieta podała mu kartę i oznajmiła, że pokój mamy na czwartym piętrze.
Windą pojechaliśmy na górę. Usiadłam na wielkim łóżku, zachciało mi się płakać. Kilka łez spadło na moje pliczki. Próbowałam je otrzeć zanim Lou by je zobaczył ale nie zdążyłam. Chłopka położył na ziemi trzymane torby i w jednej chwili był już przy mnie. Otarł z policzków moje łzy i mocno przytulił.
- Kochanie czemu płaczesz, coś cię boli.- pokręciłam przecząco głową, sama nie wiedziałam z jakiego powodu płaczę. W końcu udało mi się uspokoić.
- Głodna jestem.- stwierdziłam, a chłopak się zaśmiał.
- To chodź zejdziemy do restauracji na kolację.
- To ja się tylko jakoś ogarnę.- powiedziałam.
Z torby wyjęłam czyste ciuchy i kosmetyczkę. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w pomarańczowe rurki, bokserkę w kwiatki i białą marynarkę <klik>. Przeczesałam rude włosy i poprawiłam makijaż. Gotowa wyszłam z łazienki.
- Pięknie wyglądasz.- odezwał się Louis, odwzajemniłam uśmiech który do mnie posłał.
Zeszliśmy na dół do restauracji, humor znacznie mi się poprawił. Byłam strasznie zmęczona. W windzie opierałam się o Louis. Mieliśmy już wysiadać, kiedy ten wariat wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Zrzuciłam moje szpilki i poszłam się przebrać w piżamkę. Położyłam się, a Lou poszedł pod prysznic, dziesięć minut później obejmował mnie w tali, a ja zasypiałam w jego ramionach. Rano obudził mnie delikatny całus w usta. Poszłam do łazienki się ubrać. Założyłam jeansy, koszulę i biały zapinany sweter <klik>. Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do mojego domu. Pakowałam zdjęcia i inne pamiątki. W Manchesterze spędziliśmy trzy dni.
_______________________________________
Taki dosyć nudny mi wyszedł, no ale w następnym się poprawię. Mile widziane komentarze. do następnego
Droga do Manchesteru nie była łatwa. Jechanie dobrze znanymi mi ulicami, w których kryło się tyle wspomnień. Czułam na sobie spojrzenie Louisa. Auto zatrzymało się przed wielkim domem. Wyglądał tak jak kiedyś.
- Żeby zacząć nowy rozdział w życiu, musisz napisać zakończenie starego.- powiedział do mnie.
- Ja chcę ich pamiętać.
- Nie musisz o nich zapominać, to są twoi rodzice i zawsze będzie na nich miejsce w twoim sercu i pamięci. Wystarczy, że pogodzisz się z ich śmiercią.
- Nie mogę sobie wybaczyć, że ostatnie co usłyszeli z moich ust to to, że ich nienawidzę.
- Wiedzieli, że ich kochasz.- delikatnie się do mnie uśmiechną i złapał mnie za rękę.- Chodź, weźmiemy parę zdjęci, żeby maleństwo chociaż tak mogło zobaczyć jednych dziadków.
- Jednych?- na początku nie zrozumiałam sensu jego słów.
- No drugich ma w Donecaster.- powiedział to tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Louis.
- Co w końcu muszę cię przedstawić rodzicom, chcę pochwalić się swoim szczęściem, a raczej dwoma.- jego ręka dotknęła mojego brzucha. Nie można już było ukrywać ciąży. Był to już czwarty miesiąc.- Gotowa, aby wejść do środka.
- Gotowa.- oboje wysiedliśmy z samochodu.
Otworzyłam drzwi kluczami, które wcześniej wzięłam od prawnika. Weszliśmy do środka, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Czułam się jakby czas się tutaj zatrzymał, jakby te dwa lata nie minęły. W salonie nadal stał pusty kubek, ramki na komodzie nadal były poprzewracane. Podeszłam do niej i przyjrzałam się fotografii za zbitym szkłem. Byliśmy na niej tacy szczęśliwi.
- To była nie prawda. Skłamałam mówiąc, że nie zauważę, że ich nie ma. Odczulam to bardziej niż sama się spodziewałam.- powiedziałam do Louisa.
Zrobił krok w moją stronę i przyciągną do siebie. Jego dotyk delikatny, podniosłam oczy do góry, zatapiając się w jego niebieskim spojrzeniu. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Jestem uzależniona od tych ust. Zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Jego ręce powędrowały pod mój sweter, delikatnie masując plecy. Jęknęłam odrywając się od niego. Jego usta przeniosły się na moją szyję, odchyliłam głowę ułatwiając mu do niej dostęp.
- Cz wy tutaj robicie.- usłyszałam znajomy głos za sobą.- Tutaj nie wolno być.- oderwaliśmy się od siebie nieco speszeni, że ktoś nas nakrył. Odwróciłam się i zobaczyłam dobrze mi znaną staruszkę. Kobiecie oczy zrobiły się wielkie ze zdziwienia na mój widok.- Weronika.- powiedziała.- Ronni to na prawdę ty.
- Tak Nino to ja.- uśmiechnęłam się do gosposi.
- Weronisia.- tylko ona mnie tak nazywała. Pamiętam ją od najwcześniejszych lat. Kobieta przytuliła mnie, kochałam ją jak swoją babcię.- Boże jak ja dawno ciebie nie widziałam. Może pójdziemy do mnie zrobiłam szarlotkę?
- Louis co ty na to?- zapytałam chłopaka.
- Jeżeli masz ochotę, to z miłą chęcią.- odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Poszliśmy do małego domu Niny. Kobieta mieszkała tylko kilka domów dalej. Siedzieliśmy na kanapie i popijaliśmy herbatę. Nie zauważyliśmy nawet jak zbliżał się wieczór.
- My będziemy się zbierać.- powiedziałam.- Do widzenia Nino.- mocno przytuliłam kobietę i oboje z Louisem wyszliśmy. Siedzieliśmy w samochodzie kiedy odezwał się Louis.
- Pomyślałem, że nie będziesz chciała spać w domu i zarezerwowałem pokój w hotelu.
- Louis na długo zostajemy?- zapytałam.
- Na tak długo jak będziesz potrzebowała na uporanie się ze wszystkim i spakowaniem tego czego będziesz chciała.
- Co? Ale gdzie ja to będę trzymać. Przecież nie będę zagracać ci domu.
- Naszego domu, kochanie naszego. Każda rzecz jaką będziesz chciała ze sobą zabrać znajdzie miejsce.- Boże jak ja bardzo kocham tego mojego wariata.
Louis ruszył i zatrzymał się przed jakimś hotelem. Poszliśmy do recepcji.
- Rezerwacja na nazwisko Tomilnson.- powiedział Lou, kobieta podała mu kartę i oznajmiła, że pokój mamy na czwartym piętrze.
Windą pojechaliśmy na górę. Usiadłam na wielkim łóżku, zachciało mi się płakać. Kilka łez spadło na moje pliczki. Próbowałam je otrzeć zanim Lou by je zobaczył ale nie zdążyłam. Chłopka położył na ziemi trzymane torby i w jednej chwili był już przy mnie. Otarł z policzków moje łzy i mocno przytulił.
- Kochanie czemu płaczesz, coś cię boli.- pokręciłam przecząco głową, sama nie wiedziałam z jakiego powodu płaczę. W końcu udało mi się uspokoić.
- Głodna jestem.- stwierdziłam, a chłopak się zaśmiał.
- To chodź zejdziemy do restauracji na kolację.
- To ja się tylko jakoś ogarnę.- powiedziałam.
Z torby wyjęłam czyste ciuchy i kosmetyczkę. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w pomarańczowe rurki, bokserkę w kwiatki i białą marynarkę <klik>. Przeczesałam rude włosy i poprawiłam makijaż. Gotowa wyszłam z łazienki.
- Pięknie wyglądasz.- odezwał się Louis, odwzajemniłam uśmiech który do mnie posłał.
Zeszliśmy na dół do restauracji, humor znacznie mi się poprawił. Byłam strasznie zmęczona. W windzie opierałam się o Louis. Mieliśmy już wysiadać, kiedy ten wariat wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Zrzuciłam moje szpilki i poszłam się przebrać w piżamkę. Położyłam się, a Lou poszedł pod prysznic, dziesięć minut później obejmował mnie w tali, a ja zasypiałam w jego ramionach. Rano obudził mnie delikatny całus w usta. Poszłam do łazienki się ubrać. Założyłam jeansy, koszulę i biały zapinany sweter <klik>. Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do mojego domu. Pakowałam zdjęcia i inne pamiątki. W Manchesterze spędziliśmy trzy dni.
_______________________________________
Taki dosyć nudny mi wyszedł, no ale w następnym się poprawię. Mile widziane komentarze. do następnego
AAA cudowny i taki romantyczny i jak ty to piszesz u mnie- Boski. Tak cię kocham, że po prostu następny rozdział o Karinie jest dla ciebie. Aaa Świetny no cudo. A tak w ogóle to jest nowy o Kopciuszku.
OdpowiedzUsuńhttp://onedirection-and-cinderella.blogspot.com/
Świetny, fajnie że Louis zabrał ja tam. Chyba dobrze jej to zrobi:) Pozdrawiam Asiek!
OdpowiedzUsuńsuper jest!
OdpowiedzUsuń