środa, 17 kwietnia 2013

7. Impreza

Z dedykacją dla Sky Fall Girl

Alice
Siedziałam na kanapie w naszym ogrodzie i spisywałam listę potrzebnych rzeczy na imprezę.Za bardzo nie byłam przekonana co do niej, szczególnie że nie było rodziców, ale Ben nalegał. To było nasze pożegnanie z wakacjami. Przewróciłam kartkę i zamiast robić listę pisałam kolejne zdania. Zapomniałam o otaczającym mnie świecie, nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie usiadł Benjamin.
- Siostrzyczko.- zaczął mnie szturchać w ramię.- Alice Katherine Tomilnson dostaje literacką nagrodę nobla.
Niechętnie najpierw oderwałam wzrok od kartki,a następnie długopis. Mrużąc wściekle zielone oczy spojrzałam na brata. Niby on jest straszy. Bardzo śmieszny żart. 
- Co chcesz?- zapytałam.
- Listę zakupów.- odpowiedział.
Wyrwałam mu stronę z listą. Mój braciszek poszedł do sklepu a ja zabrałam się za sprzątanie. Niosłam na górę książki kiedy źle ustałam. Byłby artystyczny upadek, gdyby nie Andre.
- To się nazywa szczęście.- powiedziałam.
- Wie się kiedy przyjść. 
- Właśnie co ty tutaj robisz?- zapytałam.
- Pomyślałem, że ci pomogę, żebyś mogła w spokoju się przygotować.
- Wspaniały jesteś.
Cmoknęłam go w policzek i z książkami poszłam na górę. Poszłam pod prysznic. Jak się wykąpałam, nałożyłam na siebie czystą bieliznę, ciemne szorty i bokserkę <klik>. Wyprostowałam sobie włosy i nawet zrobiłam makijaż. To nowość dla mnie. Zeszłam na dół zobaczyć jak sobie radzą chłopaki.
Philip
- No ale czemu ja. Ty też możesz. Jesteś starsza i lepiej ich upilnujesz.
- Bo ty. Phil zrób to dla mnie.- poprosiła mnie Morgan.
- Nie. Pamiętasz ja nic nie robię dla ciebie.
- Philip proszę. Lubisz imprezy.
- Ale nie z małolatami. Idź ty. Ja nigdzie nie pójdę. Ty przecież też lubisz imprezy.
- Nie od kiedy nie mogę pić.- warknęła i wstała z kanapy.
- Od kiedy?- spojrzała na mnie zaszokowana, lekko się uśmiechnęła.
- Wiesz, wujkiem będziesz.
Ucieszyłem się strasznie. Przytuliłem ją, chyba nieco się zdziwiła.
- To co pójdziesz?- zapytała.
- No niech ci będzie, ale robię to tylko dla mojego siostrzeńca.
- Może być też dziewczynka.- zaśmiała się.
Siedziałem na łóżku w sypialni i czekałem aż Emilii się ubierze. Ile to można się szykować to ja nie wiem. Jak wyszła to mało tam nie padłem. Była ubrana w bardzo krótką czarną spódnicę i białą bluzkę. <klik>. Pojechaliśmy pilnować małolatów. Coś czuję, że kiepsko skończy się ten wieczór.
 Nawet alkohol był. Jeden z wazonów też poszedł. Starałem się nie zachowywać jak dorosły tylko bawiłem się z nimi. Impreza wymknęła się spod kontroli. Małolaty umieją się bawić. Zacząłem się przejmować, jak były chłopak mojej siostry zaczął się szarpać z Andre. Próbowałem ich rozdzielić, ale jak jeden z nich mnie uderzył nie podarowałem. Popchnąłem małolata na komodę. Wszystko spadło z głośnym hukiem. Nagle nie słyszałem muzyki. Odwróciłem się i zobaczyłem rodziców. Teraz czułem się jakbym dalej był w liceum. Mina taty nie wróżyła nic dobrego, chociaż mama nie wyglądała na strasznie złą.
- Wszyscy oprócz was mają wyjść.- wskazał na mnie, Emi, Alice, Bena i resztę.
Siedzieliśmy na kanapie do kompletu brakowało tylko Ness, Morgan i Adriana. Ojciec zabijał wzrokiem.
- Myślałem, że chociaż ty jesteś mądrzejszy.- powiedział tata do mnie.
- Ten kretyn.- wskazałem na Marko bo chyba się tak nazywał były Alice.- Zaczął się szarpać z Andre, ja chciałem ich tylko rozdzielić.
- Tak a dlaczego rzucałeś nim po naszych meblach?
- Bo mnie gówniarz uderzył.- odpowiedziałem zrezygnowany.
- Dobra zamknij się i najlepiej zejdź mi z oczy. Weź odwieź jeszcze tego.
- Jasne tato.
Z Emilii wyszliśmy. Moja dziewczyna prowadziła. Odwieźliśmy tego Marko i sami wróciliśmy do domu.
Benjamin
Jak nic będziemy mieli szlaban do śmierci. Tata był cholernie wściekły.
- Alan zaraz przyjedzie po was Niall.- powiedział.
To nie sprawiedliwe oni mieli lepiej, przecież wujek Niall i Zayn w życiu nie dadzą im szlabanu. Najbardziej dostanie się mi, bo przecież Ala to święta.
- To ja namówiłam Bena na imprezę, wszystko to moja wina.- powiedziała moja siostra, a mnie zatkało.
- Ty? Mało mnie to interesuje. Szlaban na dwa miesiące i jutro sprzątniecie to wszystko. Reszta przyjedzie wam pomóc już rozmawiałem z Niallem i Zaynem. Ruszyć tyłki do swoich pokoi.
Louis
Usiadłem na kanapie, wściekły do granic możliwości. Wziąłem w ręce poduszkę prawie ją niszcząc. Ronni również nie kryła swojego niezadowolenia.
- Patrz jakie nieodpowiedzialne mamy dzieci, kto to wymyślił. Już nigdy nie zostawimy ich samych, tylko zabawa im w głowie, a dom poszedł by w cholerę. Nerwicy idzie dostać. Ta w ciąży, a ci rozwalają dom.
Ronni usiadła mi na kolanach. 
- Nikt nie powiedział, że rodzicielstwo będzie łatwe. Za bardzo się przejmujesz.
- Ty to byś ich po głowie głaskała. 
- W końcu ja. Zawsze robiłeś to ty. No nie denerwuj się bo ci żyłka pęknie.
- Wiesz, to na pewno nie była Alice. 
- Wiem. Już spokojnie. 
- Jak mam być spokojny. Ronni kochanie, ale my mamy jeszcze jedne dziecko.
- Antoś. 
Ronni zerwała się z moich kolan i pobiegła na górę. Poszedłem w jej ślady. Moje kochanie było w pokoju naszego synka. Spojrzała na mnie przerażona. Nie było go tam. Przeszukaliśmy każde pomieszczenie.
- Do jasnej cholery jak mogliście być tak nieodpowiedzialni.- krzyknęła na Bena i Alice.- On ma 5 lat, a wy zostawiliście go samego. Było zawieźć go do Morgan czy do któregoś z wujków. 
- Mamo gdzieś musi być.- moja córka była bliska łez.
- Dobra, jeszcze raz przeszukamy dom. Nie jest on aż tak ogromny. Gdzieś Tony na pewno jest.
Znowu zaczęliśmy szukać, byłem w salonie i spojrzałem przez szklane drzwi. Chłopiec bawił się w piaskownicy. Wyszedłem do ogrodu.
- Tato patrz jestem piratem.- powiedział.
Ulżyło mi. Byłem na nich wściekły, ale Ronni była gotowa ich zabić.
- Piratem? Ale fajnie. Tony, ale wiesz już późno, piraci też muszą spać.
Wziąłem go na ręce. W salonie były bliźniaki.
- Radzę zejdźcie mamie z oczu, bo dzisiaj was po prostu zabije.
Ze spuszczonymi głowami poszli na górę. 

Miał być jutro ale napisałam dla was wcześniej i dodaję go od razu. Mam nadzieję, że się podobał Mile widziane komentarze i do następnego. Ps. Następny w piątek.

3 komentarze:

  1. ale długi rozdział. Świetnie i dzięki za dedykację. No nieźle sobie grabią. Kocham Louis'a bawiącego się w ojca. Jest wtedy taki stanowczy i groźny. Ma rację, bo serio przesadzają. Ronni też powinna im tak nie odpuszczać. Ben jestem zła, że Alice bierze na siebie TWOJĄ WINę, eh szkoda mi jej. Biedny Antoś. Jak można dziecko w ogrodzie samo zostawić, ciemno jest. ja nie wiem. chyba bym im szlaban na serio do końca życia zrobiła. Sądzę, że Louis im tak łatwo nie odpuści. Pff ja jestem tego pewna. Dziękuję, że zaczerpujesz moich pomysłów. To miłe przydać się na coś ;) Jezu jak ja kocham to opowiadanie i cieszę się, że opisujesz czasem perspektywy Lou i Ronni.
    Nie mogę się doczekać piątku.
    ♥♥I love you♥♥
    K
    Kl
    Kla
    Klau
    Klaudyś ♥♥♥♥♥♥skyfallgirl♥♥♥♥♥♥
    Klau
    Kla
    Kl
    K
    Napracowałam się przy komentarzy ;p. Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział super, super i jeszcze raz super :D :D czekam na next :D - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam do tego opowiadania szczególny sentyment, kocham je!
    Louis jest genialny jako ojciec a Ronni jako mama. Wspaniale się dopełniają. Raz Louis jest groźny i stanowczy a raz Ronni. No a dzieciaki sobie przechlapały hihi. Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń

Clary G internetowy spis