Piosenka :Secondhand Serenade - Awake
I wspomnienie
Wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Ciemne jeansy i niebieski sweter <klik>. Dzisiaj, moje urodziny. Zeszłam na dół, w kuchni siedzieli rodzice. Ich miny nie wróżyły nic dobrego. Spostrzegłam walizki.
- Znowu wyjeżdżacie.- stwierdziłam.
- Ronni to ważna sprawa.
- Zawsze jest coś ważniejszego ode mnie.
- Ronni, ty jesteś dla nas najważniejsza.- powiedział tata
- Nie prawda, powiedzcie jaki jest dzisiaj dzień.- rozkazałam. Rodzice wymienili ze sobą zaniepokojone spojrzenia.- 21 kwietnia, a prościej moje urodziny. Dziękuję za pamięć.- wzięłam kubek z herbatą i chciałam pójść na górę.
- Ronni, przepraszamy.
- Po co, ja was nie obchodzę. Po cholerę mnie adoptowaliście ja wam tylko przeszkadzam.
- Weronika.- upomniała mnie mama.
- Chodź raz posłuchajcie co mam do powiedzenia. Jestem potrzeba wam tylko po to abyście mieli z kim się pokazać na tych wszystkich imprezach. Pochwalić się zdolną córką. Pieprzony obrazek szczęśliwej rodziny.- podeszłam do komody na której stały zdjęcia. Ze złością przewaliłam kilka ramek rozbijając szkło.- Nienawidzę was, nienawidzę. Jedzcie sobie, nawet nie zauważę, że was nie ma. Nienawidzę.- powiedziałam i pobiegłam do siebie.
II wspomnienie
Spojrzałam w lustro, rude włosy zebrane w warkocz, nieco mocniejszy makijaż niż zwykle. Granatowa spódniczka i biała koszulka wpuszczona w środek, do tego koturny i kilka błyskotek <klik>. Z dołu dobiegło mnie wołanie gosposi.
- Weroniko.- zeszłam na dół.
- Tak Nino?
- Panowie przyszli.- spojrzałam na dwóch facetów stojących w progu.
- Zapraszam do środka. - usiedliśmy na kanapie.- Panowie w jakiej sprawie.
- My w sprawie pani rodziców.
- Moi rodzice wyjechali.
- No właśnie, zdarzył się wypadek.- powiedział jeden z nich. W głowie miałam tysiące scenariuszy. Łzy zebrały się w oczach.
- Co z nimi?- zapytałam drżącym głosem.
- Przykro mi zginęli na miejscu.
- Nie to nie możliwe, to jakiś głupi żart.
- Przykro nam.- powiedział drugi.
- Proszę stąd wyjść.- powiedziałam, zrobili co kazałam.
Kubek mamy stojący jeszcze na stoliku w salonie poleciał w ścianę. Huk jaki się przy tym zrobił sprowadził zaniepokojoną Ninę do salonu.
- Weroniko co się stało.- odwróciłam się do niej przodem.
- Oni nie żyją.- wydukałam z siebie.- Nie żyją.- bezsilna opadłam na miękki dywan i zaczęłam płakać.
Teraźniejszość
- Myślałam, że on mi pomaga, a Josh wciągnął mnie w narkotyki.
Dziwne uczucie obejrzeć dwa lata swojego życia jak film. Opowiedziałam mu wszystko, każdy moment z tych dwóch lat. Louis nic nie powiedział tylko przyciągną mnie do siebie. Pozwolił mi płakać, ocierał łzy kiedy było ich za dużo. Dawał poczucie bezpieczeństwa. Przytulona do niego zasnęłam.
Rano obudził mnie zapach naleśników. Zeszłam na dół, a tam Louis sobie gotował. Zobaczył mnie, uśmiechną się i podszedł w moją stronę. Złapał mnie w tali i przyciągną do siebie. Było to u niego takie naturalne. Najpierw lekko pocałował mnie w usta, a po chwili jego usta spoczęły na moim czole. Taki mały gest, a tyle w nim uczucia.
- Louis naleśniki ci się palą.- zaśmiałam się. Chłopak oderwał się do mnie i pobiegł w stronę patelni.
- Ronni mam nadzieję, że nasze kino nadal aktualne.
- Oczywiście, że tak. O której wracasz z próby.
- Właściwie wziąłem wolne. Chcę cały dzień spędzić z moją dziewczyną.- nieco się speszył mówiąc te słowa.- No wiesz... Bo ja bym chciał...- straszni się jąkał. Podeszłam do chłopaka i bez słowa wpiłam się w jego usta. Nieco zdziwiony oddał pocałunek.
- Louis z miłą chęcią.
__________________________________________________
Dzisiaj taki krótki, ale następny będzie o wiele dłuższy i lepszy. Czekam na wasze komentarze
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
I ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
I nigdy nie wiadomo mówić o miłości
RonniI wspomnienie
Wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Ciemne jeansy i niebieski sweter <klik>. Dzisiaj, moje urodziny. Zeszłam na dół, w kuchni siedzieli rodzice. Ich miny nie wróżyły nic dobrego. Spostrzegłam walizki.
- Znowu wyjeżdżacie.- stwierdziłam.
- Ronni to ważna sprawa.
- Zawsze jest coś ważniejszego ode mnie.
- Ronni, ty jesteś dla nas najważniejsza.- powiedział tata
- Nie prawda, powiedzcie jaki jest dzisiaj dzień.- rozkazałam. Rodzice wymienili ze sobą zaniepokojone spojrzenia.- 21 kwietnia, a prościej moje urodziny. Dziękuję za pamięć.- wzięłam kubek z herbatą i chciałam pójść na górę.
- Ronni, przepraszamy.
- Po co, ja was nie obchodzę. Po cholerę mnie adoptowaliście ja wam tylko przeszkadzam.
- Weronika.- upomniała mnie mama.
- Chodź raz posłuchajcie co mam do powiedzenia. Jestem potrzeba wam tylko po to abyście mieli z kim się pokazać na tych wszystkich imprezach. Pochwalić się zdolną córką. Pieprzony obrazek szczęśliwej rodziny.- podeszłam do komody na której stały zdjęcia. Ze złością przewaliłam kilka ramek rozbijając szkło.- Nienawidzę was, nienawidzę. Jedzcie sobie, nawet nie zauważę, że was nie ma. Nienawidzę.- powiedziałam i pobiegłam do siebie.
II wspomnienie
Spojrzałam w lustro, rude włosy zebrane w warkocz, nieco mocniejszy makijaż niż zwykle. Granatowa spódniczka i biała koszulka wpuszczona w środek, do tego koturny i kilka błyskotek <klik>. Z dołu dobiegło mnie wołanie gosposi.
- Weroniko.- zeszłam na dół.
- Tak Nino?
- Panowie przyszli.- spojrzałam na dwóch facetów stojących w progu.
- Zapraszam do środka. - usiedliśmy na kanapie.- Panowie w jakiej sprawie.
- My w sprawie pani rodziców.
- Moi rodzice wyjechali.
- No właśnie, zdarzył się wypadek.- powiedział jeden z nich. W głowie miałam tysiące scenariuszy. Łzy zebrały się w oczach.
- Co z nimi?- zapytałam drżącym głosem.
- Przykro mi zginęli na miejscu.
- Nie to nie możliwe, to jakiś głupi żart.
- Przykro nam.- powiedział drugi.
- Proszę stąd wyjść.- powiedziałam, zrobili co kazałam.
Kubek mamy stojący jeszcze na stoliku w salonie poleciał w ścianę. Huk jaki się przy tym zrobił sprowadził zaniepokojoną Ninę do salonu.
- Weroniko co się stało.- odwróciłam się do niej przodem.
- Oni nie żyją.- wydukałam z siebie.- Nie żyją.- bezsilna opadłam na miękki dywan i zaczęłam płakać.
Teraźniejszość
- Myślałam, że on mi pomaga, a Josh wciągnął mnie w narkotyki.
Dziwne uczucie obejrzeć dwa lata swojego życia jak film. Opowiedziałam mu wszystko, każdy moment z tych dwóch lat. Louis nic nie powiedział tylko przyciągną mnie do siebie. Pozwolił mi płakać, ocierał łzy kiedy było ich za dużo. Dawał poczucie bezpieczeństwa. Przytulona do niego zasnęłam.
Rano obudził mnie zapach naleśników. Zeszłam na dół, a tam Louis sobie gotował. Zobaczył mnie, uśmiechną się i podszedł w moją stronę. Złapał mnie w tali i przyciągną do siebie. Było to u niego takie naturalne. Najpierw lekko pocałował mnie w usta, a po chwili jego usta spoczęły na moim czole. Taki mały gest, a tyle w nim uczucia.
- Louis naleśniki ci się palą.- zaśmiałam się. Chłopak oderwał się do mnie i pobiegł w stronę patelni.
- Ronni mam nadzieję, że nasze kino nadal aktualne.
- Oczywiście, że tak. O której wracasz z próby.
- Właściwie wziąłem wolne. Chcę cały dzień spędzić z moją dziewczyną.- nieco się speszył mówiąc te słowa.- No wiesz... Bo ja bym chciał...- straszni się jąkał. Podeszłam do chłopaka i bez słowa wpiłam się w jego usta. Nieco zdziwiony oddał pocałunek.
- Louis z miłą chęcią.
__________________________________________________
Dzisiaj taki krótki, ale następny będzie o wiele dłuższy i lepszy. Czekam na wasze komentarze
Wspaniały, króciutki, ale wspaniały. Heh. A więc, kocham, kocham i kocham. I następny rozdział na moim nowym blogu będzie dedykowany tobie, a mogłam bym dostać dedyka od ciebie w następny rozdziale. Uwielbiam tego bloga i jestem mu wierna jak jakiś pies...kuźwa co ja gadam O_o Dobra, nie ważne bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńjest suuper!!
OdpowiedzUsuńJest cudny! :) zapraszam też do czytania mojego bloga :) http://mow-szeptem-jesli-mowisz-o-milosci.blogspot.com/ Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń